niedziela, 20 grudnia 2015

Od Yanan: Zachwianie niezrównoważonej

Wiecie co? Myśląc, że będzie fajnie, bardzo się pomyliłam. Otóż, byłam przez jakiś rok sama, gadałam z drzewami, Księgą... Nie pytajcie z czym jeszcze. I nagle - znajduję po kolei, w bardzo małych odstępach czasowych, 3 wadery, basiora i dzieciaka. Czy to przyprawia mnie o zawał? Tak. Czy już umieram? Nie.
Ale nie czuję się dobrze, czuję, że muszę to jakoś odreagować, pobyć sama, wyjaśnić skąd oni się tu wzięli?! To nie jest normalne.
Dlatego po odwiedzeniu tej otoczonej oparami...mmm, jak to się...?...a, miłości parki, wymykam się z polany i truchtam do jedynego miejsca w którym mnie nikt nie znajdzie. Tam też się uspokoję i wrócę... chyba. 
Wiatr szumi nade mną, stroszy mi futro i bije po pysku, ale tak jest dobrze. Muszę czuć... Muszę... O cholera!
Nie, nie, proszę, nie!
Czy ja czuję inny zapach?!
Nie, nie. To na pewno zapach któregoś z wilków z polany prawda? Oby. Nie mam teraz ochoty nad tym myśleć. Może dostaję paranoi? Hmmm... to możliwe. Wezmę Księgę i poczytam w Jeziorze. 
Wskakuję więc do Drzewka, chwytam torbę i wychodzę. Oddalam się parę kroków i rozglądam. W porządku, nikogo nie ma... Zamykam więc oczy i wchodzę w nicość. Znaczy, jeśli ktoś by to widział to pomyślałby, że weszłam w nicość, wessało mnie itp. Ale tak na prawdę ja tylko wkradłam się do miejsca które nazwałam Ukrytym Jeziorem. Jest to miejsce, które mi się ukazuje, jest ukryte, nie widać go. Rozumiecie? Nie? No to świetnie. Idźmy zatem dalej... 
Zostawiam torbę na brzegu wyciągając Księgę tak, by leżała w torbie ale żebym mogła ją poczytać. Wchodzę do wody i nurkuję przez chwilę. Myślę o niczym. Po prostu pływam.
Po jakimś czasie leżę w wodzie przy brzegu i czytam Księgę. 
- Dobrze. W takim razie, Księgo powiedz mi, jak to się stało, że te wszystkie wilki się tutaj pojawiły?
To co widzę w Księdze jest jednoznaczne. 
Trzaskam nią, oddychając ciężko i znów zanurzam się w wodzie.
***
Wracam jednak na polanę dokładnie w chwili, kiedy chmury odsłaniają księżyc. Przeszukuję wzrokiem otoczenie aż znajduję Kitsune. Leży lekko odsunięta od reszty, widocznie zakończyła już zebranie. Wygląda jakby spała, ale nie jestem pewna czy właśnie tak jest. Tak czy owak, muszę z nią pogadać. Czuję, że póki co tylko jej ta wiadomość nie zabije.
- Kitsune - szturcham ją łapą.
- Hmm? - mruczy nie otwierając oczu.
- Rusz tyłek, musimy pogadać - syczę.
- Ah, to ty. No, już.
Wadera podnosi się, a ja ruszam w górę wodospadu. Kitsune rusza za mną w milczeniu. Po drodze zastanawiam się, jak jej to w zasadzie przekazać, ale każda wersja źle brzmi. Wzdycham zirytowana i porzucam próby ułożenia myśli. Jakoś to będzie...
<Kitsune? Hyyhyhy, szatańskie plany czas wdrążyć w życie :D >         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz