środa, 10 lutego 2016

Od Raata

- Noc już nadchodzi i spogląda
Tysiącem oczu naokoło
Bogini, strojna klejnotami
Napełnia przestrzeń, nieśmiertelna
Zalewa góry i doliny,
Poświatą gwiazd ciemności razi.
Słodki dla uszu kobiecy głos urwał się nagle, zostawiając Raata samego ze sobą. Basior poczuł pustkę. Nagle był samotny. Nigdy nie czuł...nicości. Teraz niemal go dusiła. Nic nie widział. Tylko czuł.
Aż głos się odezwał. Ale tym razem nie przyniósł wytchnienia. Był... gniewny.
- Przeklinam cię, Raat, synu Nocy. Nie wrócisz na nieboskłon.
I wszystko znikło...
Nie, nie ,,znikło"...POJAWIŁO SIĘ. Ciemny jak nocne niebo basior otworzył oczy. Leżał na brzuchu. Nie wiedział czemu. Nie poruszając głową przyjrzał się otoczeniu. Co to za miejsce? Rozpoznał kilka kształtów. Drzewa. Dużo drzew. Wokół niego. I trawa. Miękka, puszysta murawa. Podniósł głowę. Popatrzył na swoje łapy, miętosząc zielone źdźbła między palcami. Zmrużył oczy w zastanowieniu. Teraz zauważył, że jego łapy pokrywają...płytki. Tak, to chyba odpowiednia nazwa.
Spojrzał na niebo. Nie mógł tego robić zbyt długo, bo oczy zaczynały go boleć. To przez tą świecącą kulę...Słońce! Tak, to na pewno to! Ale...kim był on sam?
Wstał. Zrobił kilka kroków. Bez zastanowienia ruszył przed siebie w las.
- Kimże jestem? - zastanowił się na głos.
Przecież musi coś pamiętać. Po kilkunastu minutach trafił na rzekę. Zatrzymał się nad taflą, stojąc do niej bokiem. Przekrzywił łeb i uśmiechnął się. Jego futro było czarne, z granatowym odcieniem. Jak...
- Raat - powiedział. - Noc.

Kaala (to przezwisko również samo wpadło do jego głowy) szedł tak przez kilka godzin, aż niebo stało się pomarańczowe. Początkowo go to zdziwiło. Dopiero po kilku minutach przypomniał sobie, że zjawisko, które obserwuje to najzwyklejszy zachód słońca. A gdy słońce zniknęło, ziemię spowił mrok. Czując lekkie znużenie ułożył się do snu pod jakimś drzewem.
Gdy otworzył oczy nie widział nic. Trwało to jednak tylko kilka sekund. Wzrok basiora w mroku wyostrzał się nienaturalnie szybko, chociaż on o tym nie wiedział. Nie czuł już zmęczenia, ale mimo tego był pewien, że o tej porze wszyscy śpią. Nie wystraszył się mroku nocy.
Przeraził go księżyc.
Nie wiedząc czemu, gdy spojrzał w białą tarczę, poczuł strach. Coś jakby ścisnęło go za gardło.
~ Słusznie czynisz.
Wzdrygnął się. Nie był pewny, co właściwie usłyszał. Głos...ni to męski, ni kobiecy. Jedno było pewne: był pełen nienawiści.
~ Bój się, Shaheedon. Powinieneś. Nie masz tu już przyjaciół...
Kaalę ogarnął lęk. Niezdrowy, paniczny. Zamknął oczy i jakby we śnie zacytował:
- ...Poświatą gwiazd ciemności razi.
I nagle w głowie coś mu się odblokowało. Jak stara piosenka. Tekst sam pojawił się w jego głowie, a on go powtarzał. I lęk znikał, wraz z kolejnymi wersami hymnu:
- Zorzę swą siostrę zastąpiła
Bogini cicho stąpająca
I rozpostarła mrok dokoła.
Ty jesteś naszą, gdy przychodzisz,
Idziemy wszyscy na spoczynek
Jak ptaki do swych gniazd na drzewa.
Głos ucichł.

Następny dzień zmienił życie Raata na zawsze.
Basior dalej szedł przed siebie. Czuł, że tak miało być. Tego chciał los - by on miał iść właśnie w tamtej minucie tą górską ścieżką. I by w tym samym momencie wyżej szły dwie wadery.
Do uszu Kaali dotarł krzyk. Zadarł łeb do góry. Krawędzi urwiska trzymała się biała wadera. Basior zareagował instynktownie. Zawrócił i pobiegł w jej stronę. W tym samym momencie, gdy dziewczyna spadła, czarny wilk był tuż pod nią na skalnej półce. Dotarł do krawędzi i w ostatniej chwili chwycił ją zębami za kark. Wilczyca dyszała z przejęcia. Raat wciągnął ją delikatnie na półkę.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
Dziewczyna niepewnie pokiwała łbem.
- Lunaja! - basior obejrzał się. Z góry zeszła do nich druga wadera, wyraźnie zmartwiona.

<Nightmare? Lunaja?>

1 komentarz:

  1. Jakie to pięknie. Dziękuję że mnie uratowałeś(w końcu ktoś raczył się zjawić) ;-; Pięknie.P.S Mam kolejny pomysł... Napiszcie do mnie(mówię do Nightmare, Effie i oczywiście do Raata)...wiecie jak mnie znaleźć...stellaAD


    ~Wasza Lun

    OdpowiedzUsuń