piątek, 16 października 2015

Od Jack’a - CD Mollis: Na koniec świata.

Gdyby samica nie pokazała na swój brzuch, wilk z pewnością miałby problemy by zrozumieć (a może raczej- by sobie przypomnieć) znaczenie słowa „brzuszek”. Właściwie to miał problem z przypomnieniem sobie wielu słów, nie tylko tej konkretnej części ciała. Był na etapie poznawania świata od początku, zupełnie jakby urodził się dziś rano (co, swoją drogą, poniekąd było prawdą. Jeśli oczywiście można amnezje można porównać do nowych narodzin). Najgorsze były jednak te proste słowa. Nie pamiętał czym był brzuch i zapewne, gdyby nie drobne wyjaśnienie, na pewno prędko by sobie nie przypomniał.
Wiedział natomiast, że jeśli się go rozetnie, twoje wnętrzności wypłyną na zewnątrz. Pamiętał też, że krew w tętnicy płynie pod ogromnym ciśnieniem, a przy jej podcięci jasny płyn wypływa (albo tryska) całkiem niezłym strumieniem. Aktualnie nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie owe tętnice się znajdowały i jak wyglądały, ale to była tylko kwestia czasu. Choć nie pamiętał również, że podcinanie ich wywoływało u niego obrzydzenie i wstręt (miejmy jednak nadzieję, że to czy sobie o tym przypomni już nie będzie kwestą czasu). Po co miał w takim razie wiedzieć czym jest brzuch, skoro dysponował znacznie szerszą wiedzą (co z tego, że i tak niczego nie rozumiał, ale ciiichoszaa)? Tak przynajmniej mu się zdawało, choć prędko zobaczy jak bardzo się mylił.
Ważna była jedna rzecz. Mianowicie, nowo poznana wadera utożsamiała to dziwne burczenie w brzuchu, czy też „brzuszku”, jak to sama określiła, z głodem. A głód był… był… brakiem czegoś w brzuchu. Czegoś co można zjeść i dzięki temu już nie być głodnym. Cóż, z pewnością łatwo jest nazywać rzeczy „czymś”, trudniej jednak zidentyfikować, lub chociaż bliżej określić czym owe „coś” w rzeczywistości jest.
Jedno było pewne, rogaty basior nie miał pojęcia co można było zjeść by zapełnić tą dziwną pustkę w brzuchu i tym samym poradzić sobie z głodem. On tego nie wiedział, ale może wiedziała to ta nowo poznana wadera? Skoro dysponowała wiedzą na temat tego czym jest „brzuszek” to może wiedziała też co oni mogą jeść? Nie zaszkodziło zapytać. Najpierw jednak trzeba było uporządkować sobie kilka rzeczy w głowie.
-Hm…- odezwał się samiec, po dłuższym milczeniu.- Twój brzuszek wydaje takie dźwięki, bo jest głodny.- zaraz po tym jak wypowiedział owe zdanie, zauważył jak głupio to wszystko brzmi. Czy ograny faktycznie mogą być głodne?- To znaczy, ty jesteś głodna. Głod…na.- powtórzył ostatnie słowo, z nadzieję, że dzięki temu wszystko szybciej i, co ważniejsze, na dłużej zapamięta.
-Głod…na.- jak echo powtórzyła brązowo-niebieska wadera i, gdyby jej czoło nie zasłaniały pasma włosów, basior dostrzegłby jak marszczy brwi.- Wiesz co można z tym zrobić?
Basior zrobił wielkie oczy, gdyż szczerze mówiąc miał nadzieję, że jego nowa znajoma mu wszystko wyjaśni. A tutaj kicha. Skoro żadne z nich nie wiedziało co mieli jeść, to co zrobią dalej? Mogą liczyć na to, że za jakiś czas wszystko wróci do normy i przypomną sobie chociaż takie podstawowe, ale jakże potrzebne rzeczy. Ale co jeśli to tak szybko nie nastąpi? A jeśli nie zdążą sobie niczego przypomnieć, albo (co gorsza) jeśli nigdy już nie odzyskają pamięci? Bo z pewnością ją utracili, czarny basior był tego pewien, zwłaszcza że co jakiś czas miewał jakieś niejasne przebłyski. Zupełnie, jakby budziła się w nim druga część jego osobowości, która nie godziła się na to wszystko. Na amnezję, na bezradność, na… na wszystko z czym teraz przyszło mu się zmierzyć. Ciekawe, czy jego towarzyszka też tak miała?
-Myślałem, że ty mi powiesz.- przyznał się w końcu.
-Jak myślisz… długo można nie jeść?
Czarny basior spojrzał na waderę i uniósł jedną brew. Ona jednak nie mogła tego zobaczyć, gdyż jak już kilka razy mówiłam (i mówiła to również sama Mollis) samica była niewidoma.
-Chyba nie. Potem stanie się z nami coś złego…- rogacz nie był tego do końca pewny, ale budzący się w nim instynkt kazał mu myśleć w taki sposób.
-Co to znaczy „coś złego”?
-Dobre pytanie.- przyznał basior i po chwili podniósł się z ziemi. Nie miał żadnego konkretnego planu co dalej zrobić. Gdzie się udać, jak daleko, czy iść samemu… a może jego nowa znajoma zdecyduje się wędrować z nim? A może to on zdecyduje się wędrować z nią? W tamtym momencie wiedział tylko tyle, że nie chce dłużej siedzieć bezczynnie w jednym miejscu i ma ochotę się przejść. Mógłby nawet iść w nieskończoność, bez przerwy. Nie ważne, że nigdy by nie doszedł do końca i podróżowałby bez żadnego celu. To nie cel był tutaj ważny, lecz sama podróż. Noce spędzone pod gwiaździstym niebem i wędrówki w świetle księżyca. Budzenie się jeszcze przed wschodem słońca i oglądanie jego zachodu, gdy barwi niebo na różowo-pomarańczowy kolor. Zdawało mu się, że mógłby to polubić.
Najpierw jednak trzeba było się podnieść. Dlatego też basior wstał z ziemi, a gdy wykonał tą czynność poczuł na sobie spojrzenie wadery. Cóż, „spojrzeniem” nazwać tego nie można, ale samica odwróciła głowę w jego stronę.
-Gdzie idziesz?
Basior uśmiechnął się tajemniczo, choć ta czynność również umknęła niewidomej.
-Na koniec świata.
Słysząc to, samica również się podniosła.
-Mogę z tobą?- spytała, choć zaraz urwała, jakby właśnie o czymś sobie przypomniała.- Czy to bardzo daleko?
-Nie wiem… zawsze możemy iść przed siebie, aż na coś nie natrafimy. Co o tym myślisz?
-Do czasu aż nie stanie się nam „coś złego” z głodu.- przypomniała mu towarzyszka. Basior, nie wiedzieć czemu, uznał to za całkiem zabawne i zaśmiał się krótko. Na szczęście nie był to kpiący śmiech, tylko zwykłe i szczere rozbawienie.
-Coś nie tak?- samica najwyraźniej nie była pewna, czy zrobiła coś złego, czy może to z Rogaczem było coś nie w porządku. Ten tylko machnął wymijająco łapą, choć zaraz dotarło do niego, że ta czynność wcale nie była potrzebna.
-Nie, wszystko w porządku.
Oboje wyruszyli, choć właściwie to żadne z nich nie miało przed sobą celu, a nawet jeśli takowy był, to z pewnością nie zaznaczał się zbyt jasno. Ale czy dla wilka z amnezją cokolwiek na świecie może być jasne? A tym bardziej cel, jaki czeka go na końcu podróży? Cóż, nasza dwójka bohaterów miała się o tym dopiero przekonać. Na razie oboje szli przed siebie we względnej ciszy. Ciszy, którą co jakiś czas przerywał śpiew wiatru, który nawoływał ich do siebie, po czym jakby przekonany, że nikt się go nie posłucha, zostawił w spokoju dwa wilki i dalej pomknął przed siebie. Ową ciszę przerywały też gałęzie, trzeszczące pod łapami wilków, a w końcu głos wadery.
-A co gdybyśmy tak spróbowali coś zjeść? By nie być już głodnym?- odwróciła głowę w stronę czarnego basiora. Ten pomysł zapewne wielu wydałby się niedorzeczny, ale nikt po utracie pamięci nie wpadłby na nic lepszego. Dlaczego więc rogaty basior miałby się nie zgodzić?
-To nie jest zły pomysł.- przyznał, zwłaszcza że on sam również zaczynał odczuwać głód, choć póki co nie był on aż tak silny.
-To od czego zaczynamy?- to pytanie było też zarówno prośbą, skierowaną do demona. Samica nie potrafiła dostrzec wszystkiego, choć bez wątpienia echolokacja wiele jej dawała. Nawet jeśli sposób jej działania nie był do końca jasny dla samca. Tak samo, jak dla wadery sposób patrzenia na świat i dostrzegania czegokolwiek było wielką tajemnicą.
Czerwonooki zdecydował się więc wziąć pierwszą lepszą rzecz, jaką miał pod łapą. Co to takiego było? Może… na przykład to dziwne, zielone „coś”, co rosło wokół jego łap? Niektóre pasemka były wyższe od pozostałych, a gdy samiec zerwał kilka z nich przypomniał sobie, że na to mówi się „trawa”. Niepewnie wziął kilka do pyska i zaczął je przeżuwać. Z początku wydawały mu się dość dziwne, może nawet i odrobinę słone, ale wcale nie były takie złe. Nie były złe, a poza tym zaspokajały jego głód. Czyżby właśnie znaleźli coś, dzięki czemu nie będzie już więcej burczeć im w brzuchu?
-Spróbuj. To działa na głód!- zadowolony, zwrócił się do samicy, zrywając kilka kolejnych kęp trawy i podając je towarzysze.
Niewidoma wadera również wzięła kilka listków do pyska.

<Mollis? Nasze imiona mogą jeszcze poczekać x3 >