poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Od Yanan - Sekta mojego wyznania?!

Szybko i na temat - w jaskini znajdują się wilki. Ale nie takie zwykłe wilki. Nie jestem pewna, jak to opisać... Znacie to uczucie kiedy jesteście czegoś pewni i w stu procentach przygotowani a tu BANG! i nagle okazuje się, że jest zupełnie na odwrót? Noooo to ja mam coś podobnego, bo te wilki - widząc mnie - schylają głowy muskając nosami ziemię.
Przechylam łeb z zaciekawieniem i robię krok w ich stronę. Wtedy odzywa się największy z nich.
- Kyria, twoje przybycie jest dla nas wielkim zaszczytem! Jesteśmy na twoje rozkazy, Kyria - mówi, wpatrzony we mnie intensywnie. 
Nie wiem, co zrobić. Co mam powiedzieć?! Jak reagować? I wtedy...
- Halllllo! Ratuj mnie! Oni są... - Głos wadery rozbrzmiewa echem po tunelu, aż odzywa się przywódca.
- Sza! Erik, Sam, uciszcie ją! Nie wypada, by odzywała się przy Kyrii! - Samiec zwraca się do dwóch innych wilków, które natychmiast biegną na tył jaskini. Podążam za nimi wzrokiem i dopiero wtedy dostrzegam błysk złotych oczu - przerażonych oczu. - Wybacz mi, Kyria. To... to miał być dar dla ciebie, ale jeszcze jej nie wyszkoliliśmy odpowiednio, choć staraliśmy się z całych sił. Myśleliśmy, że przybędziesz nieco później...
- Dość! - mówię w końcu, niezbyt głośno, ale stanowczo. Wilk natychmiast milknie. - Dlaczego ona jest zamknięta? - pytam ostro, odzyskując świadomość. O co tu chodzi?
- Kyria, ona jest przecież córą wroga twego ojca! Czyż nie chciałaś zemsty? Taki był twój ostatni rozkaz... I my go wypełniliśmy. Jak zawsze.
Przypatruję się uważnie wilkom. Wyglądają na silnych, ich postawa, wyraz twarzy wskazują na szkolenie wojskowe. Tylko o czym ten szaleniec gada? Muszę to jakoś rozegrać i zabierać się stąd, razem z tą waderą, kimkolwiek jest!
- Dobrze. Uwolnijcie ją! - rozkazuję.
- Ależ Kyria, ona może być niebe...
- Sprzeciwiasz mi się?! - Piorunuję go wzrokiem.
- Nie śmiałbym.
- Więc ją przyprowadź, durniu!
- Tak jest, Kyria.
Wilk pospiesznie oddala się i po chwili wraca z zakutą w łańcuchy - święcące! - waderą. Jest brudna, łapy jej się trzęsą od łańcuchów, w oczach strach miesza się z nienawiścią. Na mnie patrzy bardzo nieufnie. Nie dziwię jej się - uznaje się mnie za jakąś Wielką Panią, Przywódczynie... Kyria, tak do mnie mówił wilk. Co to znaczy?
- Dawno się nie widziałyśmy - mówię, z wyrazem tryumfu na pysku. Liczę na to, że biała zrozumie. Dyskretnie puszczam do niej oczko. Mruży oczy, ale po chwili ledwie zauważalnie kiwa głową.
- Stęskniłaś się? - pyta słodko.
- Jak najbardziej - syczę. - A ty?
No, niezłe z nas aktorki!, myślę.
- Owszem - odpowiada wadera.
Przyglądamy się sobie w milczeniu przez kilka sekund, obserwowane przez 6 wilków, wpatrujących się w nas z jakąś dziwną ekscytacją.
- Zabieram ją do siebie - mówię w końcu z mocą, patrząc na przywódcę. - Nie życzę sobie, by którykolwiek z was, pomioty, towarzyszył mi w następnych dniach czy chociażby nas obserwował. Czy to jest jasne? - Patrzę każdemu z nich w oczy, rzucając wyzwanie. - Mam nadzieję, że tak. Inaczej... zapłacicie za swoją niesubordynację.
- Tak jest, Kyria - odpowiadają chórem.
- Kyria, ale twoje bezpieczeństwo jest... - zaczyna przywódca, zbliżając się do mnie.
- Szzzzzzzzzzzzzzz - szepczę i zmniejszam dystans między nami praktycznie do zera. Patrząc mu w oczy z największą mocą na jaką mnie stać mówię tak, by usłyszeli wszyscy, ale jednocześnie stwarzam pozory, iż usłyszy mnie tylko on. - Czyżbyś we mnie wątpił, mój drogi? Czyżbym musiała pokazać ci, jaka moc we mnie drzemie? Uważasz, że jestem niezdarna i za słaba, by w razie czego zmierzyć się z nią? - Kiwam głową w stronę białej. Ruszam w prawo, i zataczam wokół wilka koło. Zatrzymuję się tuż koło niego i szepczę wprost do jego ucha. - Czyż moje rozkazy nie są dla ciebie sensem życia, mój drogi? - Muskam ogonem jego ogon dla większego efektu. Doprawdy, cud że jeszcze się trzymam. Brzuch pęka mi od wstrzymywanego śmiechu. Głupole! Ach, jestem niesamowita! Ja udająca flirciarę! No nie mogę, świetna zabawa! Chyba zacznę to stosować częściej - efekt powalający!
- Tak, Kyria. Wybacz mi, proszę - szepcze wilk, nie patrząc mi w oczy. 
Uśmiecham się do siebie i odchodzę od tego typa. Świetnie! A teraz...
- Dobrze. Nie pozwalam wam oddalać się z tego miejsca przez najbliższe dni. Poślę po was, kiedy przyjdzie czas. A teraz... - Podchodzę do wadery i szarpię za jej łańcuch. - Mam nadzieję, że dobrze do stopiliście?
- Tak jest, Kyria. Tłumi wszelkie jej moce - odpowiada wilk.
- Dobrze... Idziemy, droga przyjaciółko! - Uśmiecham się przebiegle i przypinam zwykły łańcuch na szyję białej, a drugi koniec przypinam do swojej łapy. 
Żegnane życzeniami i przebrzydłymi uśmiechami wilków wychodzimy z jaskini i udajemy się w podróż. Tym razem chcę pójść szczytami, by szybciej zniknąć z pola widzenia wilków i zmniejszyć ryzyko pościgu. Nie ma śladów - nie ma pościgu.
Kiedy mam pewność, że wilki nas nie zobaczą, zatrzymuję się i ściągam łańcuch z szyi białej. Zostawiam jednak, przynajmniej na chwilkę, łańcuch tłumiący. 
- O co do cholery chodziło? - pytam w końcu.
- Nie wiem, myślałam że ty wiesz. - Biała marszczy pysk.
Znów milczymy, aż w końcu patrząc na siebie, wybuchamy śmiechem.
- No dobra, nieźle... - zaczynam, powoli się uspakajając. - Jestem Yanan. A ty?
- Lunaja. Myślałam, że masz na imię Kyria. A tak swoją drogą, nie nasz ich? Oni cały czas o tobie gadali.
- Serio? To jest bardziej porąbane niż myślałam...
Rozkuwam Lunaję z ostatniego łańcucha, ale nie wyrzucam ich. Zabieram ze sobą - mogą się kiedyś przydać. Mam już ruszać w drogę gdy nagle Lunaja coś sobie przypomina.
- Czekaj! Jeśli ty jesteś Yanan to... O tobie mówiła Nightmare!
- Co? Znasz Night? Gdzie ona jest?
- Tak! Spotkałam ją niedawno, był jeszcze Raat i Effie ale oni cię nie znali i chcieliśmy dołączyć ale wtedy oni się pokłócili i ja...
- O rany... Moja wataha! - Siadam ciężko i zakrywam pysk łapami. To co się dzieje przez ostatnie tygodnie wydaję się z dnia na dzień coraz bardziej porąbane. Muszę szybko wrócić do reszty i może przeprowadzę zwiad po terenach, żeby sprawdzić, czy nie ma na terenach Doliny kogoś jeszcze. Albo, potwierdzając swoją teorię, sprawdzę to w Księdze...
- Wszystko w porządku? - pyta Lunaja.
- Nie bardzo. Ale nie martw się, póki co musimy po prostu dotrzeć do watahy, ale to nie będzie łatwa droga. Idziemy przez góry więc trochę nam zejdzie. Powinnyśmy się pojawić za jakieś 2, może 3 dni. Ile ty w ogóle masz lat co? 
- Nooooo skąd ja to mam wiedzieć. Nic nie pamiętam. 
- Tak, no czego ja się spodziewałam?! Night wytłumaczyła ci już co nie co czy... jesteś zupełnie nieświadoma świata?
- Cóż, próbowała ale... Nie zdążyła za wiele.
Wywracam oczami i ruszam z miejsca. Po drodze tłumaczę dokładnie ale i w miarę prosto działanie świata, a potem przechodzę do członków watahy. Lunaja słucha uważnie, a z jej pytań i komentarzy wnioskuję, że jest jeszcze bardzo młoda, czego doszukuję się w jej wyglądzie - dopiero teraz swobodnie taksuję ją wzrokiem. 
Wkrótce zatrzymujemy się na postój. Pokazuje młodej co może jeść a czego nie i zabieram się za posiłek.
<Lunaja? Nie spiesz się z dotarciem na miejsce, póki jesteśmy w drodze ;) Resztę natomiast proszę, żebyście ruszyli ostatnio mało aktywne tyłki do pisania i zebrali się na polanie - WSZYSCY!>