niedziela, 26 czerwca 2016

Od Yanan: Wyjaśnić coś to sztuka nie łatwa

<Cóż, Wiewiórka na razie nie odpowiada, więc korzystam z prawa Ciągusdalus Samotnikus, choć wybaczcie że dopiero teraz. Mam nadzieję, ze nam się frekwencja poprawi... ;) >

Siedzę na czubku skały, z której spływa wodospad. Torba z Księgą ciąży mi coraz bardziej, choć nie jestem pewna czy to fizyczna moc czy nie... Kitsune nie rozumie po co ją tu przywlokłam a tym bardziej dlaczego nie odezwałam się od dobrych 10 minut od momentu kiedy już tu weszłyśmy. Zazwyczaj nie milczę tak długo - nawet po tak krótkim czasie jaki spędziłyśmy razem można to dostrzec, na serio.
- Dobra, mam dosyć! Ja i tak mało rozumiem z tego, co się ze mną stało a teraz ty zaczynasz komplikować, mimo że wydawałaś się jakimś... bogiem, - tak to Księga nazwała? - kiedy cię poznałam bo wiedziałaś prawie wszystko! Więc słucham - rzuca zirytowana.
 "Trafiłaś w dziesiątkę, Kit!", myślę przewracając oczami. Wzdycham ciężko i odwracam się do niej. Ściągam torbę i wysuwam z niej Księgę. 
- Widzisz, Kit, ja... Przepraszam, że zostawiłam cię samą z tym zebraniem ale spanikowałam. Widzisz, przez długi czas byłam sama, cały świat był do mojej dyspozycji... A przynajmniej ten kawałek świata, który został nam dany. Jeśli na to popatrzeć z tej dobrej strony... Ale to zaraz. Bo... chodzi o to, że ja miałam tak okropny mętlik w głowie. Pojawiacie się wszyscy tak nagle... Każdy czegoś chce, wymaga specjalnego traktowania i... No po prostu zapytałam Księgę o co w tym chodzi?! Do tej pory pytałam, co tu robię, dlaczego i tak dalej ale to nie działało, bo nie byłam gotowa, byłam sama i... No powiedzmy sobie szczerze, głupia, naiwna i kto wie co jeszcze! A teraz to co innego!
- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś teraz supergeniuszem i dlatego Księga ci odpowiedziała? - wtrąciła sarkastycznie Kitsune.
- Nie! Chcę powiedzieć, że Ktoś, Gdzieś uznał, że mogę poznać prawdę i czuję, że mogę ją przekazać też tobie bo... razem prowadzimy to... zbiorowisko. Dobra, do rzeczy! Jesteśmy tu, ze względu na to, jakie jest nasze pochodzenie. A raczej... częściowe.... Kurde! To trudne. Sama nadal w to nie wierzę, ale... Ufffffffffff... Wysłali nas tu bogowie, którzy dali nam swój Znak, po to, żebyśmy się doskonalili i nauczyli tego, czego nie umieliśmy i nie mogliśmy się nauczyć bez spotkania się nawzajem. - Wyplułam te słowa, prawie ciągiem, bez wdechu a teraz czekałam na reakcję Kitsune. 
- Ahaaaaa... Chcesz mi powiedzieć, że jakaś... Moc? Naznaczyła mnie swoim... czymś i wymazała przeszłość żebym lepiej napisała przyszłość?! 
- Oooo... no w pewnym sensie, aczkolwiek to bardziej skomplikowane niż się zdaje, uwierz mi siedziałam na tym długo i...
- Yanan! Ty wiesz co mówisz?! 
- No... tak. A o co ci chodzi?
- A o to, że to niedorzeczne! Poza tym... No popatrz na nich i powiedz mi, że mają coś boskiego! Popatrz na mnie...! Na siebie...! Bez obrazy, ale ja nie wiedzę nic, co mogłoby oznaczać przynajmniej ślad potwierdzenia twoich słów. Lubie cię ale wydaje mi się, że trochę za dużo przeżyłaś w ostatnim czasie i to tak wpływa na twoje zachowanie. Prześpij się i... Wtedy pogadamy. Dobranoc. - Wadera zaczyna schodzić w dół, a ja... 
- Kitsune, czekaj. A ten wisiorek? Rex? Nie chcesz już wiedzieć o co tu chodzi? Nie uważasz, że to nas zaprowadzi do rozwiązania? Że to się wiąże logicznie?
- Nie, Yanny. Nie uważam tak, przykro mi. - I po prostu schodzi z wodospadu. 
Ja natomiast zostaję tam przez nieokreślony czas wpatrując się zabójczo w Księgę i w myślach obwiniając ją za to całe zajście. Potem wściekła warczę i uderzam przednimi łapami w skały, aż mniejsze kamyczki trzęsą się, lekko podskakując w miejscu. Zostawiam Księgę tam gdzie leżała i rzucam się z góry w zimną toń. 
Dopływam do brzegu, jednak po drugiej stronie niż leżało stado i ruszam szaleńczo do przodu. W głowie przelatują mi wszystkie momenty życia sprzed Otwarcia Bram jak nazwałam moment spotkania pierwszego wilka w Zapomnianej Dolinie aż do rozmowy z Kitsune. 
W końcu docieram do linii Gór. Rozglądam się i zaczynam wspinać. Rana ze spotkania Wade'a i Nightmare trochę się odzywa ale nie zwracam specjalnej uwagi na łaskotanie. 
Będąc na wysokości 30 m dostrzegam ledwie widoczną poświatę ognia, jakieś 25 m ode mnie na wschód, skalna półka, choć coś mi się zdaje, że jest tam tunel. 
Teraz już nic nie może mnie zdziwić, więc niewiele myśląc ruszam w tę stronę...
Nie chcę narobić hałasu więc chwilkę mi zajmuje zanim dotrę na półkę. Jak myślałam, dalej jest tunel, ale już z tego miejsca słyszę głosy - jeżeli tam są kolejne wilki z tego samego powodu sprowadzone co stado to - o ironio! - chyba wykorzystam swój Znak (choć nie mam pojęcia jak ma działać) i spróbuję je nim uśpić.
Jednak im bliżej głosów jestem, upewniam się, że one nie są w dobrym humorze. Może być problem. Ale co? Ja nie dam rady?! Ja?! Pewnie, że dam! Zaraz...
- O, niedoczekanie twoje! Zobaczysz, przyjdzie czas kiedy Zły Los cię dopadnie i wtedy pożałujesz tego...
- Czy ktoś tu wzywał Zły Los?! - wołam, wykorzystując sytuację i jednocześnie formułując w głowie plan doskonały...
CDN...
<Mała prośba od... ode mnie. Nie wykorzystujcie na razie Yanan w opkach, okey? Przyjmijcie, że nie będzie jej w Opkowym Czasie mniej więcej przez tydzień, dobrze? Poprosiłabym też, żeby nikt jej nie szukał ani nie snuł się już więcej po terenach, tylko zbierzcie się wreszcie na tej głupiej Polanie przy Wodospadzie ok? WSZYSCY, BŁAGAM!!!! Wyjątek to ja i Lunaja, będę bardzo wdzięczna ;) Wasza Alfa, Yanan WspaniołomyślnieCierpliwaPierwszaiOstatnia>

Od Lunaji - CD Effie

-Nie zamierzam się z nikim kłócić.
-Pff...
-Ja idę spać...
-Przecież jest...
-Wiem. Nie obchodzi mnie to idę spać.
-No dobrze, ale się tak nie denerwuj.
-Ja się nie denerwuję.
Poszłam kawałek dalej, by nie słuchać dalszych rozmów i kłótni. Niestety to nie trwało długo. Już miałam zasypiać gdy nagle...
Jakieś stworzenie czaiło się w krzakach i strasznie szeleściło. Miałam tego serdecznie dosyć. Podeszłam z drugiej strony, aby nikt mnie nie zauważył. W momencie gdy rozchyliłam krzaki, nikogo tam nie było.
-Eeee tam. Pewnie mam jakieś zwidy. Za mało śpię.
Gdy skończyłam mówić sama do siebie, wróciłam na miejsce (kawałek zieleniny pod drzewem).
Zasnęłam.
Spałam zaledwie 10 minut? Znowu mi coś przeszkadzało. Tym razem nie dałam za wygraną. Postanowiłam znowu zasnąć.
Po 10 minutach... Nic. Cały czas słyszałam jakieś hałasy.
Pomyślałam, że i tak nie usnę, więc postanowiłam przysłuchać się czemuś/komuś co zakłóca mój spokój.
Usłyszałam jakieś kroki i dyszenie. Od razu pomyślałam, że to moi towarzysze chcą mi zrobić jakiś głupi żart. Ledwie zdążyłam się obrócić, a coś/ktoś pacnęło mnie ogromną łapą.
Ucieczka czy walka?
Ucieczka. Tym razem postanowiłam uciec. Nie znałam osobnika.
Biegłam i uciekałam, bo chyba wspomniałam, że przed czymś/kimś uciekam. Prawda?
Tak czy inaczej na moje nieszczęście osobnik dogonił mnie. Teraz miałam dość czasu by mu się przyjrzeć. Wydaje mi się, że kojarzę skądś ten pysk.
-Trzeba było nie uciekać smarkulo, lepiej by to się dla Ciebie skończyło.
-Pff. Nie słyszałam, żebyś coś takiego do mnie powiedział.
(Taaaa... Pyskuj do niego dalej, a na pewno Cię oszczędzi).
-Słuchaj mała... -Nawet nie dokończył. Podniósł łapę i zrobił mi szramę na oku.
-Idziemy! - Wymamrotał jakieś imiona wilków, które do mnie podeszły i zabrały.
Dalej już nic nie słyszałam.
Zasnęłam.(Znowu?! Ile można spać? Co ty śpiąca królewna?) Choć tak w zasadzie to prawie w ogóle nie spałam, tylko PRÓBOWAŁAM zasnąć...
Obudziłam się. Myślałam, że to jakiś sen. A jednak... Wciąż mam szramę na oku.
Postanowiłam się rozejrzeć. To miejsce było dziwne. Wszędzie szaro, czarno i granatowo. Siedziałam w miejscu podobnym do jakieś celi. (No to wymyśliłam).
Na przeciwko mnie było kilka wilków.
Codziennie pytałam się, o co tu chodzi. Jednak słyszałam tylko: "Musisz się przygotować."
Nie mam pojęcia do czego, ale było to bardzo dziwne.
Rozmyślałam nad tym, gdzie teraz jestem, gdzie moi przyjaciele i o tym co się w ogóle stało.
Tak spędziłam pierwsze 2 dni pobytu tutaj...

CDN...