~~Zniecierpliwiona Yan
niedziela, 27 września 2015
Oj, oj, będę zła!
Halo, Halooooooooooo! Większość z Was zna moją niecierpliwość i jej limit został przekroczony. Co się dzieje? Pochłonęła Was otchłań? Żądam wyjaśnień! Jak ktoś czeka, aż inni napiszą CD grupowego opka, to nich sam dokończy jeśli ma pomysł. No, wiadomo można nie mieć czasu ale niektóre nieobecność za długo trwają. Chcę dostać jakieś opka! Ustalcie to sobie kto jak kończy itp. A jak nie możecie na razie pisać to wyślijcie mi przynajmniej krótkie info, że żyjecie i pamiętacie o tej co zapomniała...
piątek, 11 września 2015
Od Mollis - CD Jack'a
Gdyby nie fakt, że ta oto niewidoma straciła pamięć, najpewniej uznałaby
tę sytuację za niezręczną. Straciła ją jednak więc nie wydawało jej się
niczym nadzwyczajny leżenie na płask na samcu. Powoli zlazła z Rogacza i
usiadła kilka kroków dalej.
- Dziękuję- powiedziała gdy basior wstał z sykiem wywołanym, najpewniej, bólem pleców- Gdyby nie ty miałabym o wiele twardsze lądowanie.
Rogacz uśmiechnął się szeroko, ale ślepa wadera nie za bardzo mogła to zauważyć. Jego humor mogła rozpoznawać wyłącznie po tonie głosu i, ewentualnie, ruchach ciała.
- Albo w ogóle byś nie zeszła- mruknął.
Ślepok lekko przekrzywiła łeb.
- Pewnie masz rację- stwierdziła.
Na parę minut zapadła cisza. ,,I co teraz?" Zeszła, a raczej spadła, z drzewa. Teraz nic nie stoi Rogaczowi na drodze. Ale nadal żyła, a to dobrze rokuje na najbliższe parę minut. ,,Ale z drugiej strony, czy zabijanie nieznajomych jest normalne? Z pewnością normalniejsze od zabijania znajomych." Mimo, że iq tejże wadery niskie nie było, to jednak nieco rozbolała ją głowa. Za dużo wrażeń na jeden dzień... A może noc? Czym jest noc, a czym dzień? Czy w ogóle istnieją? Jak je rozpoznać? Czy posiadanie rogów jest normalne? O, i czy ona je posiada?
Wadera, ku rozbawieniu basiora, uniosła przednie łapy do góry, położyła je sobie na głowie i zaczęła ją macać. W pewnym momencie straciła równowagę i przewróciła się do tyłu. Przez te kilka krótkich sekund gdy leżała na ziemi coś sobie uświadomiła. Wstała, pochyliła się do przodu i przycisnęła głowę do gleby. Przywarła do niej bez problemów, wiec rogów nie miała.
- Ha!- wykrzyknęła ni to tryumfalnie, ni to jak i wyprostowała się.
Cała pokryta była kurzem, ale jej to nie przeszkadzało. W sumie to nie mogło bo nie mogła tego zauważyć.
- Ha, co?- spytał basior o którego obecności prawie zapomniała.
- Nie mam rogów!- Ślepok powiedziała to takim tonem, jakby powód dla którego tarzała się w ziemi był całkowicie oczywisty. Albo jakby i on chciał wiedzieć czy ona ma rogi.
Gdyby cokolwiek widziała dostrzegłaby, że basior uniósł jedną ,,brew" i lekko się uśmiechnął.
- To co teraz?- spytał.
- Nie wiem. Jakby nie patrzeć nie potrafię przewidywać przeszłości... A powinnam?
Basior westchnął ni to z rezygnacją, ni to z rozbawieniem.
- Nie, ja też nie umiem.
Wadera odetchnęła z ulgą. Na pysk cisnęło jej się wiele pytań. Czy posiadanie rogów jest normalne? Czym różni się dzień od nocy? Czy w ogóle jest coś takiego jak dzień i noc? Czy...
Nagle powietrze przeszył niski, bulgotliwy pomruk. Wadera pisnęła i odskoczyła, co wywołało niemal spazmatyczny śmiech Rogacza. Szybko oddychając, z pomocą echolokacji, obserwowała jak ten zwija się ze śmiechu. Co on w tym widzi śmiesznego? Znikąd wydobywa się straszny dźwięk, a ten nie dość że nie ruszył się z miejsca, to jeszcze ma ubaw z nie wiadomo czego.
- C-co cię tak b-bawi?- wydukała zmuszając się do wykonania kilku kroków w kierunku basiora.
Ten nic nie odpowiedział dalej zanosząc się śmiechem. ,,Czy on na pewno dobrze się czuje?". Pysk Ślepoka wykrzywił grymas zakłopotania. ,,Czy taka reakcja jest normalna? Czym w ogóle jest normalność? Czy to, że poruszałam się tylko dzięki słuchowi jest normalne?". Westchnęła głośno i ruszyła w pierwszym lepszym kierunku. Zignorowała kolejny pomruk, a potem następny i następny. Dopiero przy n a s t ę p n y m postanowiła się zatrzymać. Dopiero teraz dotarło do niej, że te odgłosy wydobywają się z jej brzucha. I co teraz? ,,Rozejrzała" się dookoła w poszukiwaniu Rogacza.
- Rogaczu!- zawołała.
Gdy ten nie opowiedział powtórzyła, powtórzyła, powtórzyła i jeszcze raz powtórzyła.
- Panie Rogaczu!- zawołała tak głośno, że coś stojącego tuż obok niej się przewróciło.
Zwróciła głowę w kierunku tego czegoś i wydała z siebie kilka pisków.
- Rogacz? A co ty robisz na ziemi?- Ślepok przekrzywiła głowę.
Wilk uniósł jedną brew do góry.
- Opalam się?
Wadera zmarszczyła czoło, czego samiec, ze względu na grzywkę, zauważyć nie mógł.
- Skoro taka twoja wola...- wadera wzruszyła barkami- Ale najpierw mógłbyś rozwiązać mój problem?
Basior przewrócił oczami, ale Ślepok nie mogła tego zauważyć. Po raz setny powtarzam, że jest ślepa.
- Kolejny? Wal.
Gdyby (uwaga: powtarzam się po raz sto pierwszy) nie była ślepa pewnie właśnie wylatywały by jej oczy z orbit.
- W co ma walnąć?
Rogacz strzelił się łapą w pysk.
- W nic, w nic. To... jaki masz problem?
,,To w końcu o co biega z tym całym waleniem? Wal...walenie...Waleń to chyba takie zwierze..."
- Mój brzuszek wydaje dziwne dźwięki- powiedziała siadając i wskazując mu łapą ,,brzuszek" na wypadek gdyby nie widział co słowo ,,brzuszek" oznacza.
<Panie Rogaczu? Chyba musimy sobie w końcu ponadawać imiona -3->
- Dziękuję- powiedziała gdy basior wstał z sykiem wywołanym, najpewniej, bólem pleców- Gdyby nie ty miałabym o wiele twardsze lądowanie.
Rogacz uśmiechnął się szeroko, ale ślepa wadera nie za bardzo mogła to zauważyć. Jego humor mogła rozpoznawać wyłącznie po tonie głosu i, ewentualnie, ruchach ciała.
- Albo w ogóle byś nie zeszła- mruknął.
Ślepok lekko przekrzywiła łeb.
- Pewnie masz rację- stwierdziła.
Na parę minut zapadła cisza. ,,I co teraz?" Zeszła, a raczej spadła, z drzewa. Teraz nic nie stoi Rogaczowi na drodze. Ale nadal żyła, a to dobrze rokuje na najbliższe parę minut. ,,Ale z drugiej strony, czy zabijanie nieznajomych jest normalne? Z pewnością normalniejsze od zabijania znajomych." Mimo, że iq tejże wadery niskie nie było, to jednak nieco rozbolała ją głowa. Za dużo wrażeń na jeden dzień... A może noc? Czym jest noc, a czym dzień? Czy w ogóle istnieją? Jak je rozpoznać? Czy posiadanie rogów jest normalne? O, i czy ona je posiada?
Wadera, ku rozbawieniu basiora, uniosła przednie łapy do góry, położyła je sobie na głowie i zaczęła ją macać. W pewnym momencie straciła równowagę i przewróciła się do tyłu. Przez te kilka krótkich sekund gdy leżała na ziemi coś sobie uświadomiła. Wstała, pochyliła się do przodu i przycisnęła głowę do gleby. Przywarła do niej bez problemów, wiec rogów nie miała.
- Ha!- wykrzyknęła ni to tryumfalnie, ni to jak i wyprostowała się.
Cała pokryta była kurzem, ale jej to nie przeszkadzało. W sumie to nie mogło bo nie mogła tego zauważyć.
- Ha, co?- spytał basior o którego obecności prawie zapomniała.
- Nie mam rogów!- Ślepok powiedziała to takim tonem, jakby powód dla którego tarzała się w ziemi był całkowicie oczywisty. Albo jakby i on chciał wiedzieć czy ona ma rogi.
Gdyby cokolwiek widziała dostrzegłaby, że basior uniósł jedną ,,brew" i lekko się uśmiechnął.
- To co teraz?- spytał.
- Nie wiem. Jakby nie patrzeć nie potrafię przewidywać przeszłości... A powinnam?
Basior westchnął ni to z rezygnacją, ni to z rozbawieniem.
- Nie, ja też nie umiem.
Wadera odetchnęła z ulgą. Na pysk cisnęło jej się wiele pytań. Czy posiadanie rogów jest normalne? Czym różni się dzień od nocy? Czy w ogóle jest coś takiego jak dzień i noc? Czy...
Nagle powietrze przeszył niski, bulgotliwy pomruk. Wadera pisnęła i odskoczyła, co wywołało niemal spazmatyczny śmiech Rogacza. Szybko oddychając, z pomocą echolokacji, obserwowała jak ten zwija się ze śmiechu. Co on w tym widzi śmiesznego? Znikąd wydobywa się straszny dźwięk, a ten nie dość że nie ruszył się z miejsca, to jeszcze ma ubaw z nie wiadomo czego.
- C-co cię tak b-bawi?- wydukała zmuszając się do wykonania kilku kroków w kierunku basiora.
Ten nic nie odpowiedział dalej zanosząc się śmiechem. ,,Czy on na pewno dobrze się czuje?". Pysk Ślepoka wykrzywił grymas zakłopotania. ,,Czy taka reakcja jest normalna? Czym w ogóle jest normalność? Czy to, że poruszałam się tylko dzięki słuchowi jest normalne?". Westchnęła głośno i ruszyła w pierwszym lepszym kierunku. Zignorowała kolejny pomruk, a potem następny i następny. Dopiero przy n a s t ę p n y m postanowiła się zatrzymać. Dopiero teraz dotarło do niej, że te odgłosy wydobywają się z jej brzucha. I co teraz? ,,Rozejrzała" się dookoła w poszukiwaniu Rogacza.
- Rogaczu!- zawołała.
Gdy ten nie opowiedział powtórzyła, powtórzyła, powtórzyła i jeszcze raz powtórzyła.
- Panie Rogaczu!- zawołała tak głośno, że coś stojącego tuż obok niej się przewróciło.
Zwróciła głowę w kierunku tego czegoś i wydała z siebie kilka pisków.
- Rogacz? A co ty robisz na ziemi?- Ślepok przekrzywiła głowę.
Wilk uniósł jedną brew do góry.
- Opalam się?
Wadera zmarszczyła czoło, czego samiec, ze względu na grzywkę, zauważyć nie mógł.
- Skoro taka twoja wola...- wadera wzruszyła barkami- Ale najpierw mógłbyś rozwiązać mój problem?
Basior przewrócił oczami, ale Ślepok nie mogła tego zauważyć. Po raz setny powtarzam, że jest ślepa.
- Kolejny? Wal.
Gdyby (uwaga: powtarzam się po raz sto pierwszy) nie była ślepa pewnie właśnie wylatywały by jej oczy z orbit.
- W co ma walnąć?
Rogacz strzelił się łapą w pysk.
- W nic, w nic. To... jaki masz problem?
,,To w końcu o co biega z tym całym waleniem? Wal...walenie...Waleń to chyba takie zwierze..."
- Mój brzuszek wydaje dziwne dźwięki- powiedziała siadając i wskazując mu łapą ,,brzuszek" na wypadek gdyby nie widział co słowo ,,brzuszek" oznacza.
<Panie Rogaczu? Chyba musimy sobie w końcu ponadawać imiona -3->
niedziela, 6 września 2015
Od Jack'a - CD Mollis: Zawsze mogło być gorzej.
Basior widząc zakłopotanie nieznajomej wadery, tylko wywrócił oczami.
Spojrzał na ciemną wilczycę z rozbawieniem. Nieznajoma, na jego
szczęście nie mogła tego zobaczyć, gdyż zapewne uznałaby ten gest za
nieco obraźliwy. Jack jednak nie miał pojęcia, czy faktycznie tak było.
Sam miał nikłe pojęcie na temat dobra i zła, a nawet przed utratą
pamięci nie miał zwyczaju do dzielenia świata na te dwie kategorie.
Dlatego też kiedyś przemoc i wredne odzywki były dla niego czymś
zupełnie naturalnym. Może gdyby pamiętał jeszcze o dawnym sobie,
zareagowałby zupełnie inaczej na strach i bezradność nowej znajomej.
Jednak w tamtej chwili nie pamiętał nawet jak miał na imię, a co dopiero
jak się kiedyś zachowywał. Podszedł tylko do drzewa, na którym utknęła
czarno-kremowa wadera i uniósł jedną brew do góry.
-Doprawdy? Życie jest całkiem krótkie. Chyba nie chcesz zmarnować go, siedząc na drzewie, prawda?- spytał się w końcu.
Nieznajoma nie odpowiedziała od razu. Przez chwile zdawało mu się, że wilczyca nie usłyszała jego pytania, więc chciał odezwać się ponownie. Ona jednak go uprzedziła.
-Skoro jest takie krótkie, to nie będę siedziała tutaj tak długo.
-Oj, weź przestań. Wcale nie jesteś tak wysoko nad ziemią. Nie musisz się bać.- rogaty wilk za wszelka cenę próbował wmówić waderze kłamstwo, jednak bez skutku.
Obca znajdowała się dobre kilka metrów nad ziemią, co wcale nie było tak nisko. Przyznaję, samcowi przez chwilę przyszło do głowy, by wykorzystać fakt iż wilczyca jest niewidoma i powiedzieć jej, że znajduje tuż nad ziemią. Wadera zeszłaby z drzewa, nie zastanawiając się nawet nad tym, jak wysoko udało jej się wdrapać. Jednak, jego plan miał pewną lukę. Na jego nieszczęście, samica potrafiła posługiwać się echolokacją, co wcześniej zdążyła mu wyjaśnić. Wiedziała, że znajduje się wysoko nad ziemią i wiedziała co może się z nią stać, jeśli w tym momencie spadłaby z drzewa. To dlatego się przestraszyła i za nic w świecie nie chciała zejść.
-Nie prawda. Nie zejdę stąd i koniec.- oświadczyła stanowczo, co ( zważywszy na okoliczności w jakich się znalazła) było nieco dziwne.
-Jesteś absolutnie pewna?- samiec spytał się wadery i podszedł jeszcze bliżej drzewa. Teraz stał już praktycznie pod nim. Gdyby wadera w tamtym momencie niechcący puściła się lub starcia równowagę i upadła, najprawdopodobniej wylądowałaby na nim. Czarny wilk skrzywił się, gdy zdał sobie z tego sprawę. Nie chodziło o to, że nieznajoma była wielka i ciężka (wszyscy wiemy, że to nie prawda), ale gdy ktoś spada z wysokości kilku metrów, to może ważyć tyle co szczeniak, a i tak jeśli spadnie komuś na plecy, to owy nieszczęśnik poczuje to bardzo wyraźnie. A przy okazji, również upadnie na ziemię.
-T-tak… jestem.
Basior uśmiechnął się odrobinę. Ta sytuacja powoli zaczęła go bawić, nawet jeśli brzmi to naprawdę okropnie. Jednak w żaden sposób nie miał zamiaru naśmiewać się z nieznajomej. Uznał po prostu, że to ogólna sytuacja, w jakiej się znaleźli jest całkiem zabawna, a nie wilczyca, która boi się zejść z drzewa.
-Posłuchaj, mam w takim razie propozycję. Przyjmiesz ją, czy nie?- tym razem nie musiał czekać na odpowiedź.
-To zależy, o co chodzi.
-Chcesz zejść sama czy mam ci pomóc?- słysząc to, wadera jeszcze bardziej przytuliła się do drzewa. Zupełnie jakby usiłowała w nie wrosnąć.
-Ani jedno, ani drugie. Nie schodzę.
-Czyli mam ci pomóc.- basior powiedział to dostatecznie głośno, by jego słowa na pewno dotarły do nowej znajomej.
Wilk okrążył drzewo, na którym utknęła wadera i przez chwilę naprawdę był gotów się na nie wdrapać. Obca chyba znakomicie zdawała sobie z tego sprawę, gdyż zaraz odparła pospiesznie, że sama spróbuje zejść. I faktycznie, powoli i bardzo ostrożnie, zaczęła się zsuwać z drzewa. Dalej jednak znajdowała się całkiem wysoko i najwyraźniej dzięki echolokacji, świetnie zdawała sobie ze wszystkiego sprawę. Basior cierpliwie obserwował jak niewidoma wadera schodzi z drzewa. W końcu znalazła się niecałe dwa metry nad ziemią i zatrzymała się na chwilę.
-Coś się stało?
-Nie… nic.- odparła, jednak dalej zamierała w bezruchu.
Czerwonooki basior wciąż czekał cierpliwie, wiedząc, że nie powinien w żaden sposób próbować poganiać nieznajomej (choć przyznam, że kilka razy naprawdę go korciło i z wielkim trudem zdołał się powstrzymać). Przez chwilę zdawało mu się, że słyszy jak samica stawia kolejne kroki, które z każdą chwilą przybliżały ją do ziemi. Jednak w tym momencie wilczyca straciła równowagę. Zachwiała się i z odległości prawie półtora metra, spadła prosto na rogatego basiora. Po chwili oboje znaleźli się na ziemi, a wilk leżał brzuchem na trawie.
-O, p-przepraszam… nic ci nie jest?- usłyszał głos wadery, tuż nad swoim uchem. W istocie, samica spadła prosto na jego grzbiet, więc jej pysk znajdował się nad jego rogami.
-W porządku.- odparł w końcu, ciesząc się w duchu, że nieznajoma nie jest ciężka i, że spadła ze stosunkowo niewielkiej odległości. W końcu mogło być gorzej.- Byłoby jednak lepiej, gdybyś zeszła mi z grzbietu.- zauważył, a na jego pysku pojawił się lekki uśmiech.
<Mollis? Zejdziesz z niego, czy nie? XD A i wybacz, że musiałaś tak długo czekać na opko *^*>
-Doprawdy? Życie jest całkiem krótkie. Chyba nie chcesz zmarnować go, siedząc na drzewie, prawda?- spytał się w końcu.
Nieznajoma nie odpowiedziała od razu. Przez chwile zdawało mu się, że wilczyca nie usłyszała jego pytania, więc chciał odezwać się ponownie. Ona jednak go uprzedziła.
-Skoro jest takie krótkie, to nie będę siedziała tutaj tak długo.
-Oj, weź przestań. Wcale nie jesteś tak wysoko nad ziemią. Nie musisz się bać.- rogaty wilk za wszelka cenę próbował wmówić waderze kłamstwo, jednak bez skutku.
Obca znajdowała się dobre kilka metrów nad ziemią, co wcale nie było tak nisko. Przyznaję, samcowi przez chwilę przyszło do głowy, by wykorzystać fakt iż wilczyca jest niewidoma i powiedzieć jej, że znajduje tuż nad ziemią. Wadera zeszłaby z drzewa, nie zastanawiając się nawet nad tym, jak wysoko udało jej się wdrapać. Jednak, jego plan miał pewną lukę. Na jego nieszczęście, samica potrafiła posługiwać się echolokacją, co wcześniej zdążyła mu wyjaśnić. Wiedziała, że znajduje się wysoko nad ziemią i wiedziała co może się z nią stać, jeśli w tym momencie spadłaby z drzewa. To dlatego się przestraszyła i za nic w świecie nie chciała zejść.
-Nie prawda. Nie zejdę stąd i koniec.- oświadczyła stanowczo, co ( zważywszy na okoliczności w jakich się znalazła) było nieco dziwne.
-Jesteś absolutnie pewna?- samiec spytał się wadery i podszedł jeszcze bliżej drzewa. Teraz stał już praktycznie pod nim. Gdyby wadera w tamtym momencie niechcący puściła się lub starcia równowagę i upadła, najprawdopodobniej wylądowałaby na nim. Czarny wilk skrzywił się, gdy zdał sobie z tego sprawę. Nie chodziło o to, że nieznajoma była wielka i ciężka (wszyscy wiemy, że to nie prawda), ale gdy ktoś spada z wysokości kilku metrów, to może ważyć tyle co szczeniak, a i tak jeśli spadnie komuś na plecy, to owy nieszczęśnik poczuje to bardzo wyraźnie. A przy okazji, również upadnie na ziemię.
-T-tak… jestem.
Basior uśmiechnął się odrobinę. Ta sytuacja powoli zaczęła go bawić, nawet jeśli brzmi to naprawdę okropnie. Jednak w żaden sposób nie miał zamiaru naśmiewać się z nieznajomej. Uznał po prostu, że to ogólna sytuacja, w jakiej się znaleźli jest całkiem zabawna, a nie wilczyca, która boi się zejść z drzewa.
-Posłuchaj, mam w takim razie propozycję. Przyjmiesz ją, czy nie?- tym razem nie musiał czekać na odpowiedź.
-To zależy, o co chodzi.
-Chcesz zejść sama czy mam ci pomóc?- słysząc to, wadera jeszcze bardziej przytuliła się do drzewa. Zupełnie jakby usiłowała w nie wrosnąć.
-Ani jedno, ani drugie. Nie schodzę.
-Czyli mam ci pomóc.- basior powiedział to dostatecznie głośno, by jego słowa na pewno dotarły do nowej znajomej.
Wilk okrążył drzewo, na którym utknęła wadera i przez chwilę naprawdę był gotów się na nie wdrapać. Obca chyba znakomicie zdawała sobie z tego sprawę, gdyż zaraz odparła pospiesznie, że sama spróbuje zejść. I faktycznie, powoli i bardzo ostrożnie, zaczęła się zsuwać z drzewa. Dalej jednak znajdowała się całkiem wysoko i najwyraźniej dzięki echolokacji, świetnie zdawała sobie ze wszystkiego sprawę. Basior cierpliwie obserwował jak niewidoma wadera schodzi z drzewa. W końcu znalazła się niecałe dwa metry nad ziemią i zatrzymała się na chwilę.
-Coś się stało?
-Nie… nic.- odparła, jednak dalej zamierała w bezruchu.
Czerwonooki basior wciąż czekał cierpliwie, wiedząc, że nie powinien w żaden sposób próbować poganiać nieznajomej (choć przyznam, że kilka razy naprawdę go korciło i z wielkim trudem zdołał się powstrzymać). Przez chwilę zdawało mu się, że słyszy jak samica stawia kolejne kroki, które z każdą chwilą przybliżały ją do ziemi. Jednak w tym momencie wilczyca straciła równowagę. Zachwiała się i z odległości prawie półtora metra, spadła prosto na rogatego basiora. Po chwili oboje znaleźli się na ziemi, a wilk leżał brzuchem na trawie.
-O, p-przepraszam… nic ci nie jest?- usłyszał głos wadery, tuż nad swoim uchem. W istocie, samica spadła prosto na jego grzbiet, więc jej pysk znajdował się nad jego rogami.
-W porządku.- odparł w końcu, ciesząc się w duchu, że nieznajoma nie jest ciężka i, że spadła ze stosunkowo niewielkiej odległości. W końcu mogło być gorzej.- Byłoby jednak lepiej, gdybyś zeszła mi z grzbietu.- zauważył, a na jego pysku pojawił się lekki uśmiech.
<Mollis? Zejdziesz z niego, czy nie? XD A i wybacz, że musiałaś tak długo czekać na opko *^*>
Subskrybuj:
Posty (Atom)