Basior widząc zakłopotanie nieznajomej wadery, tylko wywrócił oczami.
Spojrzał na ciemną wilczycę z rozbawieniem. Nieznajoma, na jego
szczęście nie mogła tego zobaczyć, gdyż zapewne uznałaby ten gest za
nieco obraźliwy. Jack jednak nie miał pojęcia, czy faktycznie tak było.
Sam miał nikłe pojęcie na temat dobra i zła, a nawet przed utratą
pamięci nie miał zwyczaju do dzielenia świata na te dwie kategorie.
Dlatego też kiedyś przemoc i wredne odzywki były dla niego czymś
zupełnie naturalnym. Może gdyby pamiętał jeszcze o dawnym sobie,
zareagowałby zupełnie inaczej na strach i bezradność nowej znajomej.
Jednak w tamtej chwili nie pamiętał nawet jak miał na imię, a co dopiero
jak się kiedyś zachowywał. Podszedł tylko do drzewa, na którym utknęła
czarno-kremowa wadera i uniósł jedną brew do góry.
-Doprawdy? Życie jest całkiem krótkie. Chyba nie chcesz zmarnować go, siedząc na drzewie, prawda?- spytał się w końcu.
Nieznajoma nie odpowiedziała od razu. Przez chwile zdawało mu się, że
wilczyca nie usłyszała jego pytania, więc chciał odezwać się ponownie.
Ona jednak go uprzedziła.
-Skoro jest takie krótkie, to nie będę siedziała tutaj tak długo.
-Oj, weź przestań. Wcale nie jesteś tak wysoko nad ziemią. Nie musisz
się bać.- rogaty wilk za wszelka cenę próbował wmówić waderze kłamstwo,
jednak bez skutku.
Obca znajdowała się dobre kilka metrów nad ziemią, co wcale nie było tak
nisko. Przyznaję, samcowi przez chwilę przyszło do głowy, by
wykorzystać fakt iż wilczyca jest niewidoma i powiedzieć jej, że
znajduje tuż nad ziemią. Wadera zeszłaby z drzewa, nie zastanawiając się
nawet nad tym, jak wysoko udało jej się wdrapać. Jednak, jego plan miał
pewną lukę. Na jego nieszczęście, samica potrafiła posługiwać się
echolokacją, co wcześniej zdążyła mu wyjaśnić. Wiedziała, że znajduje
się wysoko nad ziemią i wiedziała co może się z nią stać, jeśli w tym
momencie spadłaby z drzewa. To dlatego się przestraszyła i za nic w
świecie nie chciała zejść.
-Nie prawda. Nie zejdę stąd i koniec.- oświadczyła stanowczo, co (
zważywszy na okoliczności w jakich się znalazła) było nieco dziwne.
-Jesteś absolutnie pewna?- samiec spytał się wadery i podszedł jeszcze
bliżej drzewa. Teraz stał już praktycznie pod nim. Gdyby wadera w tamtym
momencie niechcący puściła się lub starcia równowagę i upadła,
najprawdopodobniej wylądowałaby na nim. Czarny wilk skrzywił się, gdy
zdał sobie z tego sprawę. Nie chodziło o to, że nieznajoma była wielka i
ciężka (wszyscy wiemy, że to nie prawda), ale gdy ktoś spada z
wysokości kilku metrów, to może ważyć tyle co szczeniak, a i tak jeśli
spadnie komuś na plecy, to owy nieszczęśnik poczuje to bardzo wyraźnie. A
przy okazji, również upadnie na ziemię.
-T-tak… jestem.
Basior uśmiechnął się odrobinę. Ta sytuacja powoli zaczęła go bawić,
nawet jeśli brzmi to naprawdę okropnie. Jednak w żaden sposób nie miał
zamiaru naśmiewać się z nieznajomej. Uznał po prostu, że to ogólna
sytuacja, w jakiej się znaleźli jest całkiem zabawna, a nie wilczyca,
która boi się zejść z drzewa.
-Posłuchaj, mam w takim razie propozycję. Przyjmiesz ją, czy nie?- tym razem nie musiał czekać na odpowiedź.
-To zależy, o co chodzi.
-Chcesz zejść sama czy mam ci pomóc?- słysząc to, wadera jeszcze
bardziej przytuliła się do drzewa. Zupełnie jakby usiłowała w nie
wrosnąć.
-Ani jedno, ani drugie. Nie schodzę.
-Czyli mam ci pomóc.- basior powiedział to dostatecznie głośno, by jego słowa na pewno dotarły do nowej znajomej.
Wilk okrążył drzewo, na którym utknęła wadera i przez chwilę naprawdę
był gotów się na nie wdrapać. Obca chyba znakomicie zdawała sobie z tego
sprawę, gdyż zaraz odparła pospiesznie, że sama spróbuje zejść. I
faktycznie, powoli i bardzo ostrożnie, zaczęła się zsuwać z drzewa.
Dalej jednak znajdowała się całkiem wysoko i najwyraźniej dzięki
echolokacji, świetnie zdawała sobie ze wszystkiego sprawę. Basior
cierpliwie obserwował jak niewidoma wadera schodzi z drzewa. W końcu
znalazła się niecałe dwa metry nad ziemią i zatrzymała się na chwilę.
-Coś się stało?
-Nie… nic.- odparła, jednak dalej zamierała w bezruchu.
Czerwonooki basior wciąż czekał cierpliwie, wiedząc, że nie powinien w
żaden sposób próbować poganiać nieznajomej (choć przyznam, że kilka razy
naprawdę go korciło i z wielkim trudem zdołał się powstrzymać). Przez
chwilę zdawało mu się, że słyszy jak samica stawia kolejne kroki, które z
każdą chwilą przybliżały ją do ziemi. Jednak w tym momencie wilczyca
straciła równowagę. Zachwiała się i z odległości prawie półtora metra,
spadła prosto na rogatego basiora. Po chwili oboje znaleźli się na
ziemi, a wilk leżał brzuchem na trawie.
-O, p-przepraszam… nic ci nie jest?- usłyszał głos wadery, tuż nad swoim
uchem. W istocie, samica spadła prosto na jego grzbiet, więc jej pysk
znajdował się nad jego rogami.
-W porządku.- odparł w końcu, ciesząc się w duchu, że nieznajoma nie
jest ciężka i, że spadła ze stosunkowo niewielkiej odległości. W końcu
mogło być gorzej.- Byłoby jednak lepiej, gdybyś zeszła mi z grzbietu.-
zauważył, a na jego pysku pojawił się lekki uśmiech.
<Mollis? Zejdziesz z niego, czy nie? XD A i wybacz, że musiałaś tak długo czekać na opko *^*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz