– Głupi organizm, przysparza samych problemów… – burczała pod nosem kremowa wadera, niechętnie rozglądając się za posiłkiem.
– Czy wszystko musi się kręcić wokół mojego ciała? Jak nie pić to jeść,
jak nie jeść – to spać i tak w kółko! Zwariować można! A mogłabym ten
stracony czas przeznaczyć na wędrówkę pod dąb czy do wodospadu. Ale nie!
Mam się uganiać za jakimś gryzoniem, czy inną kupą mięcha tylko po to,
by mój brzuch przestał tak boleć i dał mi wreszcie spokój… Beznadzieja. –
mruczała do siebie wyraźnie niezadowolona tym obrotem spraw, lecz
zdając sobie nagle sprawę, iż wykorzystuje swoją energię na czczą
gadaninę – zamknęła się. Marudzenie nie przyniesie jej żadnych korzyści.
Łażenie po lesie o mały włos byłoby jej kolejną znienawidzoną rzeczą,
którą należałoby dopisać do długiej listy, ciągnącej się kilometrami po
tym świecie – bowiem Effie, jak to typowy gbur, nienawidzi wszystkiego
co nie jest związane z jej badaniami –, jednak nagle jej nos podrażnił
znajomy zapach zwierzyny. Westchnęła cicho, acz cedząc ten dech przez
zęby, i bezgłośnie krzyknęła „Nareszcie!”, po czym udała się w kierunku
swego nowego celu.
Tam, kilka metrów od niej, grzebało w ziemi małe, lecz wystarczające do
zaspokojenia głodu, stadko królików. Ot, jeden rodzic, kilka potomków
nic szczególnego. Oczywiście Effie ostrzyła kły na największego z nich.
Kilka osób mogłoby się obruszyć, bo: „przecież osierocisz dzieci! One
sobie nie poradzą!”. A i owszem, lecz nasza wilczyca jest innego zdania.
Ona już dawno zaakceptowała swoją mięsożerną naturę – choć nie chce jej
zaspokajać – toteż całkowicie obojętne jej jest zeżarcie myszy czy też
losowego królika z potomstwem. Bo przecież nie ma różnicy, prawda? Mięso
jak mięso. A natura rządzi się swoimi prawami, które Effie przestrzega
jak żadne inne.
I już by słodka przekąska wylądowała w jej pysku, już zacisnęłaby zęby
na szkielecie zwierzaka, gdyby nie przeklęty hałas! Tak, HAŁAS! Hałas,
który spłoszył ową zwierzynę. Hasał, który najprawdopodobniej
rozszarpałaby na strzępy i nim się pożywiła, gdyby tylko był namacalny.
Zdenerwowana wilczyca podniosła łeb, zaciskając mocno szczękę, zamykając oczy i odliczając powoli do dziesięciu.
„ 7… 8… 9… 10…”
„Dobra, kto jest przyczyną mojego zrujnowanego humoru, co?”, zapytała
siebie w duchu, wykręcając łeb, mrużąc ślepia i próbując wychwycić jakiś
ruch. Wreszcie ruszyła się z miejsca i nim uszła dwa metry, pochwyciła
szczątki rozmów, które z każdą sekundą były coraz wyraźniejsze i
głośniejsze. Jako, że Effie nie należy do osób cierpliwych, zdecydowanym
krokiem wyszła z zarośli na wąską ścieżkę. Odwróciła łeb w prawo i
przed nią pojawiły się trzy wilki, najwyraźniej niezbyt jeszcze pewne
swego towarzystwa. Nieznajomi Odstraszacze Jedzenia szybko ją zauważuli i
zdziwieni przystanęli, mierząc wzrokiem od góry do dołu dziwną waderę.
„Ych, świetnie, a więc to oni stoją za moim podłym samopoczuciem?
Genialnie! Dziękuję wam jak choler.a! Beznadziejne wilczyska...”
Po swojej krótkiej ocenie sytuacji i wypowiedzianemu w myślach jawnemu
niezadowoleniu, wadera wywróciła pogardliwie oczami i odwróciła się od
trzech par oczu.
– Kim jesteś? – zawołał dziewczęcy głos. Czerwonookiej ani się śniło
zatrzymywać i jeszcze marnować czas na jakieś głupie pogawędki.
Wystarczy, że całe jej polowanie szlag trafił.
– Jesteś z naszej watahy? – Ta dziwna, namolna istota odezwała się raz
jeszcze, choć tym razem przejęła inną taktykę i zagrodziła drogę
nieznajomej.
– Przesuń się członkini gangu figurującego pod nazwą „Bądźmy głośno,
wystraszymy wszystkie zwierzęta w lesie, będzie SUPER!” – Kremowa
warknęła, omiatając ją obojętnym, acz lekko nieprzyjaznym spojrzeniem,
po czym wyminęła waderę.
– Och, spłoszyliśmy Ci zwierzynę? M-Mogę Ci złapać nową! – żachnęła się, wołając za nią.
– Nie mamy czasu, musimy dostać się nad wodospad – przypomniał jej
czarny basior, skutecznie gasząc jej zapędy, po czym podszedł do szarej
samicy.
Effie na dźwięk słowa „wodospad” stanęła w miejscu, po czym szybko obróciła łeb w ich stronę.
„Czy oni powiedzieli to, co właśnie powiedzieli? Czy nie przesłyszałam się? Oni idą nad WODOSPAD?!”
– A… W jakim celu tam idziecie? – zagadnęła głosem bardziej przyjaznym,
lecz nadal jeszcze obojętnym. Nie mogła im przecież pozwolić na to, by
pomyśleli sobie, że nią można tak łatwo manipulować. Co to, to nie!
– Musimy znaleźć Yanan i Kitsune… – zaczęła, wcześniej nie odzywająca
się, druga wilczyca, a gdy Effie o uszy obiły się znajome imiona,
wypowiedź przerwał basior.
– Właśnie – powiedział szybko – Ale skoro szłaś w swoją stronę… –
przeciągnął słowa, patrząc się na wilczycę chytrze i wzruszył ramionami.
Czerwonooka zmarszczyła groźnie brwi i od razu przybrała niezadowolony wyraz pyska.
„Czy on naprawdę myśli o mnie jak o idiotce? Czy na taką wyglądam?!
Hmpf! Znalazł się, geniusz od siedmiu boleści, do jasnej ciasnej. Nie
lubię go.”
– Nawet nie próbuj na mnie tych Twoich psychologicznych trików, nie
jestem taka głupia – prychnęła na niego, patrząc mu hardo w oczy, by dać
do zrozumienia uczucie jakim obecnie go darzy. – Pójdę z wami, lecz nie
z Twojego powodu – rzekła oschle i ruszyła przed siebie, nie czekając
na resztę, wbrew jej wcześniejszym słowom. Za sobą usłyszała jeszcze
stłumiony śmiech jakiegoś wilka.
Effie nienawidziła, gdy ktoś próbował ją przechytrzyć, albo
zmanipulować. Często brano ją za wariatkę i pomyleńca, a w niej aż się
gotowało, kiedy ignorowano jej (jakże wielką!) mądrość. Zapewne nawet
teraz wzięto ją za nieudacznika.
„Zdenerwowała się, bo przepłoszyliśmy jej zwierzynę. Patrzcie jaka
chudzina! Pewnie polować nie umie, haha! – Tak! Pewnie właśnie tak
myślą…! Zresztą… Co ja się przejmuję? Przecież i tak nie obchodzi mnie
co inni o mnie myślą. Muszę się tylko dowiedzieć o mojej przeszłości i
odzyskać wspomnienia, a potem wypnę się na nich i zwieję stąd w
podskokach nawet nie mówiąc im jak tego dokonałam! Skoro mnie ignorują i
wyśmiewają, będą mieli za swoje. Niech sobie sami szukają recepty na tą
dziwną klątwę, bądź zdychają otoczeni niewiedzą!”
***
Effie szła dość szybkim krokiem, nie zważając na wleczącą się grupę za
nią. Błagała w myślach, by te wilki, które tam podobno były nie ruszyły
absolutnie NIC nad wodospadem. Gdyby była tam jakaś poszlaka odnośnie
jej deja-vu i oni by ją zniszczyli… Och, najprawdopodobniej wypatroszyła
by sprawców gołymi łapami!
Idąc, ciągle mamrotała pod nosem różne obelgi i zastanawiała się, gdzie
jeszcze nie zajrzała albo nie tropiła. Przecież musi być takie miejsce!
„Wiem! Wiem, co zrobię!”, krzyknęła do siebie w myślach, przyspieszając
tępa, tym razem poruszając się szybkim truchtem. „Obejrzę wodospad
jeszcze raz, ale teraz szukając odpowiedniej perspektywy! Sporządzę
mapę! Mapę pojedynczych odcinków wodospadu, które kojarzę i tych, które
kompletnie nie przywołują żadnych odczuć! To jest to!”
Zmotywowana nowym postanowieniem, wkrótce przybiegła do celu, lekko
dysząc. Na szczęście, nikogo tam nie było. Odetchnęła z ulgą i obejrzała
się za siebie. Tamtym zostało jeszcze kilka minut drogi. „Jak się
pospieszę to skończę przed nimi i nie będę musiała ich znosić”,
pomyślała. Słońce już schowało się za horyzontem, a po karku wilczycy
przebiegł zimny wiatr. Że też nie zamknęła jednak swojej jaskini! Będzie
w niej zimno, a przecież idealna temperatura jest w zakresie 22-27
stopni! Co ona teraz pocznie?!
Bez względu na swoje myśli, Czerwonooka narysowała pazurem dość duży
kwadrat, mający imitować powierzchnię wodospadu. Z frontu trudno było
określić, czy rzeczywiście wcześniej go widziała, dlatego wskoczyła na
kamienną półkę i zaczęła przypatrywać się pojedynczym punktom.
– Och, nie ma ich – westchnęła szara wilczyca, dotarłszy na miejsce z całą resztą – Jak myślicie, gdzie mogą…
– NIE WCHODŹ NA TO! – Jej wypowiedź przerwał głośny wrzask Effie, gdy łapa mówiącej stanęła na jedną z lin przez nią wyskrobaną.
– Och, przepraszam – powiedziała samica, od razu poprawiając szkody.
– Nie ruszaj! – krzyknęła jeszcze raz, zeskakując na ziemię i
odgradzając jej drogę – Po prostu niech nikt do tego się nie zbliża…!
Nie! Nie wskakuj na… Yhg! – warknęła zdenerwowana na basiora, który
postanowił wejść na jej poprzednie miejsce.
Przecież w takich warunkach nie ma szans na przeprowadzenie porządnych badań…
Raat? Lunaja? Nightmare?
Czy u każdego jest inna pora? Przecie ja ten patrol odbywałam w nocy!
OdpowiedzUsuń~Nightmare
Naprawdę? O.o
OdpowiedzUsuńOch, przepraszam, wzorowałam się głównie na wskazówkach Lun... ^^"
Ale chyba nie wpłynie to znacząco na fabułę, prawda?
Chyba, że chciałaś tam coś dodać od siebie... :v
Faktycznie. Ale, myślę że nie zmieni to znacząco fabuły. Poza tym gdy się spotkaliśmy była noc prawda?
OdpowiedzUsuń~~Lun
Nie będę się kłócić o to, bo w sumie nie wiadomo ile nam zeszło. Chodzi tylko o to, że u każdego była inna pora
Usuń~Nughtmare
Więc... Ekhem... Kto teraz odpisuje? Nightmare czy Raat? ^^
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO.O To już ich sprawa O.O
OdpowiedzUsuńAle... Przynajmniej chciałabym wiedzieć jak się dogadali.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa też ;-;
OdpowiedzUsuńTo jak się dogadaliście?
OdpowiedzUsuń~~Lun
Mam dość tej ciszy. Postanawiam ją zakończyć. Piszę opko c;
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że, tak długo. Opko będzie tak ok. w weekend C;
Usuń