piątek, 26 lutego 2016

Od Effie - CD. Raat'a, Lunaji, Nightmare

– Głupi organizm, przysparza samych problemów… – burczała pod nosem kremowa wadera, niechętnie rozglądając się za posiłkiem.
– Czy wszystko musi się kręcić wokół mojego ciała? Jak nie pić to jeść, jak nie jeść – to spać i tak w kółko! Zwariować można! A mogłabym ten stracony czas przeznaczyć na wędrówkę pod dąb czy do wodospadu. Ale nie! Mam się uganiać za jakimś gryzoniem, czy inną kupą mięcha tylko po to, by mój brzuch przestał tak boleć i dał mi wreszcie spokój… Beznadzieja. – mruczała do siebie wyraźnie niezadowolona tym obrotem spraw, lecz zdając sobie nagle sprawę, iż wykorzystuje swoją energię na czczą gadaninę – zamknęła się. Marudzenie nie przyniesie jej żadnych korzyści.
Łażenie po lesie o mały włos byłoby jej kolejną znienawidzoną rzeczą, którą należałoby dopisać do długiej listy, ciągnącej się kilometrami po tym świecie – bowiem Effie, jak to typowy gbur, nienawidzi wszystkiego co nie jest związane z jej badaniami –, jednak nagle jej nos podrażnił znajomy zapach zwierzyny. Westchnęła cicho, acz cedząc ten dech przez zęby, i bezgłośnie krzyknęła „Nareszcie!”, po czym udała się w kierunku swego nowego celu.
Tam, kilka metrów od niej, grzebało w ziemi małe, lecz wystarczające do zaspokojenia głodu, stadko królików. Ot, jeden rodzic, kilka potomków nic szczególnego. Oczywiście Effie ostrzyła kły na największego z nich. Kilka osób mogłoby się obruszyć, bo: „przecież osierocisz dzieci! One sobie nie poradzą!”. A i owszem, lecz nasza wilczyca jest innego zdania. Ona już dawno zaakceptowała swoją mięsożerną naturę – choć nie chce jej zaspokajać – toteż całkowicie obojętne jej jest zeżarcie myszy czy też losowego królika z potomstwem. Bo przecież nie ma różnicy, prawda? Mięso jak mięso. A natura rządzi się swoimi prawami, które Effie przestrzega jak żadne inne.
I już by słodka przekąska wylądowała w jej pysku, już zacisnęłaby zęby na szkielecie zwierzaka, gdyby nie przeklęty hałas! Tak, HAŁAS! Hałas, który spłoszył ową zwierzynę. Hasał, który najprawdopodobniej rozszarpałaby na strzępy i nim się pożywiła, gdyby tylko był namacalny.
Zdenerwowana wilczyca podniosła łeb, zaciskając mocno szczękę, zamykając oczy i odliczając powoli do dziesięciu.
„ 7… 8… 9… 10…”
„Dobra, kto jest przyczyną mojego zrujnowanego humoru, co?”, zapytała siebie w duchu, wykręcając łeb, mrużąc ślepia i próbując wychwycić jakiś ruch. Wreszcie ruszyła się z miejsca i nim uszła dwa metry, pochwyciła szczątki rozmów, które z każdą sekundą były coraz wyraźniejsze i głośniejsze. Jako, że Effie nie należy do osób cierpliwych, zdecydowanym krokiem wyszła z zarośli na wąską ścieżkę. Odwróciła łeb w prawo i przed nią pojawiły się trzy wilki, najwyraźniej niezbyt jeszcze pewne swego towarzystwa. Nieznajomi Odstraszacze Jedzenia szybko ją zauważuli i zdziwieni przystanęli, mierząc wzrokiem od góry do dołu dziwną waderę.
„Ych, świetnie, a więc to oni stoją za moim podłym samopoczuciem? Genialnie! Dziękuję wam jak choler.a! Beznadziejne wilczyska...”
Po swojej krótkiej ocenie sytuacji i wypowiedzianemu w myślach jawnemu niezadowoleniu, wadera wywróciła pogardliwie oczami i odwróciła się od trzech par oczu.
– Kim jesteś? – zawołał dziewczęcy głos. Czerwonookiej ani się śniło zatrzymywać i jeszcze marnować czas na jakieś głupie pogawędki. Wystarczy, że całe jej polowanie szlag trafił.
– Jesteś z naszej watahy? – Ta dziwna, namolna istota odezwała się raz jeszcze, choć tym razem przejęła inną taktykę i zagrodziła drogę nieznajomej.
– Przesuń się członkini gangu figurującego pod nazwą „Bądźmy głośno, wystraszymy wszystkie zwierzęta w lesie, będzie SUPER!” – Kremowa warknęła, omiatając ją obojętnym, acz lekko nieprzyjaznym spojrzeniem, po czym wyminęła waderę.
– Och, spłoszyliśmy Ci zwierzynę? M-Mogę Ci złapać nową! – żachnęła się, wołając za nią.
– Nie mamy czasu, musimy dostać się nad wodospad – przypomniał jej czarny basior, skutecznie gasząc jej zapędy, po czym podszedł do szarej samicy.
Effie na dźwięk słowa „wodospad” stanęła w miejscu, po czym szybko obróciła łeb w ich stronę.
„Czy oni powiedzieli to, co właśnie powiedzieli? Czy nie przesłyszałam się? Oni idą nad WODOSPAD?!”
– A… W jakim celu tam idziecie? – zagadnęła głosem bardziej przyjaznym, lecz nadal jeszcze obojętnym. Nie mogła im przecież pozwolić na to, by pomyśleli sobie, że nią można tak łatwo manipulować. Co to, to nie!
– Musimy znaleźć Yanan i Kitsune… – zaczęła, wcześniej nie odzywająca się, druga wilczyca, a gdy Effie o uszy obiły się znajome imiona, wypowiedź przerwał basior.
– Właśnie – powiedział szybko – Ale skoro szłaś w swoją stronę… – przeciągnął słowa, patrząc się na wilczycę chytrze i wzruszył ramionami.
Czerwonooka zmarszczyła groźnie brwi i od razu przybrała niezadowolony wyraz pyska.
„Czy on naprawdę myśli o mnie jak o idiotce? Czy na taką wyglądam?! Hmpf! Znalazł się, geniusz od siedmiu boleści, do jasnej ciasnej. Nie lubię go.”
– Nawet nie próbuj na mnie tych Twoich psychologicznych trików, nie jestem taka głupia – prychnęła na niego, patrząc mu hardo w oczy, by dać do zrozumienia uczucie jakim obecnie go darzy. – Pójdę z wami, lecz nie z Twojego powodu – rzekła oschle i ruszyła przed siebie, nie czekając na resztę, wbrew jej wcześniejszym słowom. Za sobą usłyszała jeszcze stłumiony śmiech jakiegoś wilka.
Effie nienawidziła, gdy ktoś próbował ją przechytrzyć, albo zmanipulować. Często brano ją za wariatkę i pomyleńca, a w niej aż się gotowało, kiedy ignorowano jej (jakże wielką!) mądrość. Zapewne nawet teraz wzięto ją za nieudacznika.
„Zdenerwowała się, bo przepłoszyliśmy jej zwierzynę. Patrzcie jaka chudzina! Pewnie polować nie umie, haha! – Tak! Pewnie właśnie tak myślą…! Zresztą… Co ja się przejmuję? Przecież i tak nie obchodzi mnie co inni o mnie myślą. Muszę się tylko dowiedzieć o mojej przeszłości i odzyskać wspomnienia, a potem wypnę się na nich i zwieję stąd w podskokach nawet nie mówiąc im jak tego dokonałam! Skoro mnie ignorują i wyśmiewają, będą mieli za swoje. Niech sobie sami szukają recepty na tą dziwną klątwę, bądź zdychają otoczeni niewiedzą!”

***

Effie szła dość szybkim krokiem, nie zważając na wleczącą się grupę za nią. Błagała w myślach, by te wilki, które tam podobno były nie ruszyły absolutnie NIC nad wodospadem. Gdyby była tam jakaś poszlaka odnośnie jej deja-vu i oni by ją zniszczyli… Och, najprawdopodobniej wypatroszyła by sprawców gołymi łapami!
Idąc, ciągle mamrotała pod nosem różne obelgi i zastanawiała się, gdzie jeszcze nie zajrzała albo nie tropiła. Przecież musi być takie miejsce!
„Wiem! Wiem, co zrobię!”, krzyknęła do siebie w myślach, przyspieszając tępa, tym razem poruszając się szybkim truchtem. „Obejrzę wodospad jeszcze raz, ale teraz szukając odpowiedniej perspektywy! Sporządzę mapę! Mapę pojedynczych odcinków wodospadu, które kojarzę i tych, które kompletnie nie przywołują żadnych odczuć! To jest to!”
Zmotywowana nowym postanowieniem, wkrótce przybiegła do celu, lekko dysząc. Na szczęście, nikogo tam nie było. Odetchnęła z ulgą i obejrzała się za siebie. Tamtym zostało jeszcze kilka minut drogi. „Jak się pospieszę to skończę przed nimi i nie będę musiała ich znosić”, pomyślała. Słońce już schowało się za horyzontem, a po karku wilczycy przebiegł zimny wiatr. Że też nie zamknęła jednak swojej jaskini! Będzie w niej zimno, a przecież idealna temperatura jest w zakresie 22-27 stopni! Co ona teraz pocznie?!
Bez względu na swoje myśli, Czerwonooka narysowała pazurem dość duży kwadrat, mający imitować powierzchnię wodospadu. Z frontu trudno było określić, czy rzeczywiście wcześniej go widziała, dlatego wskoczyła na kamienną półkę i zaczęła przypatrywać się pojedynczym punktom.
– Och, nie ma ich – westchnęła szara wilczyca, dotarłszy na miejsce z całą resztą – Jak myślicie, gdzie mogą…
– NIE WCHODŹ NA TO! – Jej wypowiedź przerwał głośny wrzask Effie, gdy łapa mówiącej stanęła na jedną z lin przez nią wyskrobaną.
– Och, przepraszam – powiedziała samica, od razu poprawiając szkody.
– Nie ruszaj! – krzyknęła jeszcze raz, zeskakując na ziemię i odgradzając jej drogę – Po prostu niech nikt do tego się nie zbliża…! Nie! Nie wskakuj na… Yhg! – warknęła zdenerwowana na basiora, który postanowił wejść na jej poprzednie miejsce.
Przecież w takich warunkach nie ma szans na przeprowadzenie porządnych badań…

Raat? Lunaja? Nightmare?

14 komentarzy:

  1. Czy u każdego jest inna pora? Przecie ja ten patrol odbywałam w nocy!
    ~Nightmare

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę? O.o
    Och, przepraszam, wzorowałam się głównie na wskazówkach Lun... ^^"
    Ale chyba nie wpłynie to znacząco na fabułę, prawda?
    Chyba, że chciałaś tam coś dodać od siebie... :v

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie. Ale, myślę że nie zmieni to znacząco fabuły. Poza tym gdy się spotkaliśmy była noc prawda?

    ~~Lun

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę się kłócić o to, bo w sumie nie wiadomo ile nam zeszło. Chodzi tylko o to, że u każdego była inna pora
      ~Nughtmare

      Usuń
  4. Więc... Ekhem... Kto teraz odpisuje? Nightmare czy Raat? ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. O.O To już ich sprawa O.O

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale... Przynajmniej chciałabym wiedzieć jak się dogadali.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. To jak się dogadaliście?


    ~~Lun

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam dość tej ciszy. Postanawiam ją zakończyć. Piszę opko c;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam że, tak długo. Opko będzie tak ok. w weekend C;

      Usuń