Słońce faktycznie już zaszło i jakiś czas temu schowało się za
horyzontem, zostawiając po sobie tylko pomarańczowo-fioletowe ślady na
niebie. W miejscach bliżej ziemi (a przynajmniej z jego punku widzenia
tak właśnie to wyglądało) niebo było koloru płomieni, z kolei nad nimi
zdążyło już przybrać ciemną barwę. A na nocnym niebie pojawiały się
pierwsze, jasne punkciki. To się jakoś nazywało, choć nie potrafił sobie
przypomnieć jak. Wśród nich samiec odnalazł też jeden, znacznie większy
miały punkt, wiszący wysoko na nieboskłonie. Nazwy tego nie musiał
sobie długo przypominać i zdawałoby się, że żaden wilk nigdy nie
potrafiłby na dobre zapomnieć o owym obiekcie. Księżyc. Biało-szary
księżyc, jaśniejący na tle nocnego nieba. Czarnemu basiorowi całkiem
podobał się ten widok i myślę, że gdyby mógł to siedziałby przez całą
noc pod tym drzewem i oglądał księżyc, gwiazdy, całe niebo… ale przede
wszystkim świat dookoła. Świat, który był mu zupełnie obcy, a jednak
znajomy. Bo przecież on tutaj już kiedyś był. Nawet jeśli tego nie
pamięta, to był niezmiernie przekonany, iż to nie jest pierwszy dzień,
kiedy postawił łapę na trawie, kiedy wędrował przez las, kiedy z kimś
rozmawiał, kiedy jadł, oddychał… po prostu, żył. To wszystko kiedyś
było… b y ł o , ale z niewiadomych przyczyn przeminęło. Albo może
raczej- opuściło go. Choć równie dobrze to on mógł odejść pierwszy.
Rogaty wilk zamknął na chwilę oczy i ziewnął. Po raz pierwszy czuł
zmęczenie. A może raczej, przypomniał sobie czym ono było. I podobnie
jak z wcześniej trapiącym ich głodem- trzeba było mu jakoś zaradzić.
Całe szczęście w tym wypadku żadne z nich, ani on, ani też jego nowa
znajoma, którą w myśli postanowił nazywać „nietoperzem”, czy też
„gackiem” nie musiało długo się zastanawiać nad tym, jak zaradzić
zmęczeniu. Sen. Wystarczyło zasnąć, a jutro obudzą się wypoczęci. Czy to
było aż takie proste? Być może… no bo czemu nie? Przecież nie do
wszystkiego trzeba dochodzić metodą prób i błędów.
Ciemny demon ostatni raz popatrzył w górę, na ciemne niebo i jaśniejące
na nim punkty. Oraz księżyc. Przez króciutką chwilę korciło go, by do
niego zawyć… tak po prostu. Nie zrobił tego jednak, bo wydało mu się to
strasznie dziwne i trochę nie na miejscu. Może kiedy indziej, może kiedy
już sobie wszystko przypomni, może kiedy w końcu zaświta mu kim tak
naprawdę jest. Póki co wiedział tylko tyle, że był zmęczony i chciało mu
się spać.
Położył się więc na trawie pod jednym z wysokich drzew. Kątem oka
dostrzegł, że niewidoma wadera również się położyła kilka drzew dalej.
-Dobranoc.- powiedział trochę nieobecnym i prawie miłym (poważnie, mało
brakowało, a może pozbyłby się tej dziwnej nuty, która informowała
wszystkich wokół, że nie należy mu ufać) tonem. Właściwie to owy zwrot
przyszedł mu do głowy nagle i zupełnie nie wiedział dlaczego. Czy aby na
pewno tak się mówiło? A jeśli tak, to po co?
-Dobranoc.- brązowa wadera również odpowiedziała, choć trochę nieśmiało,
jakby również zastanawiała się nad znaczeniem tego zwrotu.
Oboje zamknęli oczy. Basior nie miał pojęcia, kiedy jego towarzyszka
zasnęła, ale wiedział, że do niego sen przyszedł całkiem szybko. A
ostatnią rzeczą, o jakiej myślał była okrągła, biała tarcza księżyca.
~***~
Na zewnątrz wiał silny wiatr, wraz z którym zaczęły padać pierwsze
płatki śniegu. Czarny basior, który leżał spokojnie w ciemnym kącie
jaskini, choć miał zamknięte oczy i leżał bez ruchu, to w ogóle nie
spał. Poza tym wcale nie czekał na sen, nawet jeśli bardzo go
potrzebował. Dalej leżał nieruchomo, nie dając najmniejszych oznak
życia, choć bez wątpienia nie umarł i, póki co, nie miał najmniejszego
zamiaru stąd odejść. Właściwie to gdyby nie jego czerwone fragmenty
sierści, wilk mógłby zupełnie wtopić się w czarne tło i cienie, jakie
rzucała jaskinia.
Basior otworzył leniwie jedno oko, gdy usłyszał jak jakiś wilk pędem
wbiega do groty. Rogacz uśmiechnął się, ukazując białe kły. W tym
grymasie nie było niczego uprzejmego.
-Dlaczego to robisz?- wilk zwrócił się do Rogacza, który ledwo
powstrzymał się od złośliwego komentarza, jaki cisnął mu się na ustach.
-Znamy się dobre kilka lat, to chyba nie powinno Cię dziwić, co?
-Wiesz, że nie o to mi chodzi.- mruknął starszy wilk. Nie przepadał za
rogatym basiorem, a mimo wszystko był skazany na jego towarzystwo.-
Dlaczego zdecydowałeś się mi pomóc? To do Ciebie nie podobne… w co ty
grasz, Jack?
Czarny basior znów zamknął oczy i nawet nie odwrócił głowy w stronę
rozmówcy, pokazując tym samym brak szacunku… ale czego innego można się
było po nim spodziewać? Nawet nie starał się udawać, że darzy starszego
wilka choćby odrobiną szacunku a tym bardziej sympatii. Że ma go za
autorytet… może w innych, normalnych rodzinach tak było, ale nie tutaj,
nie między tymi dwoma basiorami. A jak na ironię, teraz musieli ze sobą
współpracować.
-Kaprys?- rogaty wzruszył ramionami, udając obojętnego. Jego rozmówca tylko parsknął pogardliwie.
-To już j e s t do Ciebie podobne.
Młodszy samiec po chwili namysłu zdecydował się podnieść z ziemi.
Podszedł do swego kompana, który zaczął przyglądać mu się trochę
nieufnie. Z resztą, oboje taksowali siebie takim samym spojrzeniem.
-Myślę, że powinieneś martwić się o siebie.- Rogacz spojrzał w oczy
starszego wilka.- Naprawdę jesteś gotowy posunąć się tak daleko?- spytał
udając niedowierzanie.
-Już to przerabialiśmy.- warknął, najwyraźniej zirytowany zachowaniem Rogacza.
-Ale, czy jesteś pewien, że chcesz porzucić wszystko, na co
zapracowałeś?- młodszy samiec dalej kontynuował, krążąc wokół szarego
basiora.- Myślałeś o tym, co możesz stracić? Zaufanie, przyjaciół,
stanowisko, szacunek…
-Coś o tym wiesz, nie?
Czerwonooki uśmiechnął się wrednie, a w jego ślepiach błysnęły iskry.
-Być może, Cora.
-Jeszcze niczego nie ukradłem, a ty już nazywasz mnie złodziejem?-
starszy wilk znów parsknął pogardą, obrzucając Rogacza nieufnym
spojrzeniem.- W co ty grasz?- powtórzył pytanie. Nie potrzebnie, bo wilk
i tak nie miał zamiaru odpowiedzieć.
-Jeszcze…- szepnął tylko tajemniczo, niczym podstępny demon. Wyszedł z
jaskini, zostawiając tam starszego basiora. Samego, ze swymi myślami.
~***~
Rogaty wilk nagle otworzył oczy. Pierwsze co zauważył to oślepiające
światło poranka. Dziwne, przecież spali tak krótko… a przynajmniej takie
odnosił wrażenie.
Wstał, chcąc rozruszać kości. Coś nie dawało mu spokoju. Ten sen…
przecież on w nim był. Całe to zdarzenie, podobnie jak i postać
starszego wilka wydawały mu się dziwnie znajome.
„Jack? Tak się do mnie zwrócił?”- to było jedno z pierwszych pytań,
które zrodziło się w jego głowie. Czyżby właśnie przypomniał sobie kim
jest? Ale w takim razie kim był ten wilk ze snu? I dlaczego nazwał go
złodziejem?
Demon rozejrzał się w poszukiwaniu swojej towarzyszki. Znalazł ją kilka
metrów dalej, wciąż śpiącą pod drzewem. Bez najmniejszego wahania
podszedł do niej i szturchnął w ramię.
-Choć, pora wstawać.- mruknął, czekając aż samica się obudzi.
<Mollis? Pobudka, pobudka! Wstajemy, wstajemy! ^^ A swoją drogą, może w końcu się sobie przedstawimy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz