sobota, 14 listopada 2015

Od Jack’a CD Mollis: Dlaczego „złodziej”?

Słońce faktycznie już zaszło i jakiś czas temu schowało się za horyzontem, zostawiając po sobie tylko pomarańczowo-fioletowe ślady na niebie. W miejscach bliżej ziemi (a przynajmniej z jego punku widzenia tak właśnie to wyglądało) niebo było koloru płomieni, z kolei nad nimi zdążyło już przybrać ciemną barwę. A na nocnym niebie pojawiały się pierwsze, jasne punkciki. To się jakoś nazywało, choć nie potrafił sobie przypomnieć jak. Wśród nich samiec odnalazł też jeden, znacznie większy miały punkt, wiszący wysoko na nieboskłonie. Nazwy tego nie musiał sobie długo przypominać i zdawałoby się, że żaden wilk nigdy nie potrafiłby na dobre zapomnieć o owym obiekcie. Księżyc. Biało-szary księżyc, jaśniejący na tle nocnego nieba. Czarnemu basiorowi całkiem podobał się ten widok i myślę, że gdyby mógł to siedziałby przez całą noc pod tym drzewem i oglądał księżyc, gwiazdy, całe niebo… ale przede wszystkim świat dookoła. Świat, który był mu zupełnie obcy, a jednak znajomy. Bo przecież on tutaj już kiedyś był. Nawet jeśli tego nie pamięta, to był niezmiernie przekonany, iż to nie jest pierwszy dzień, kiedy postawił łapę na trawie, kiedy wędrował przez las, kiedy z kimś rozmawiał, kiedy jadł, oddychał… po prostu, żył. To wszystko kiedyś było… b y ł o , ale z niewiadomych przyczyn przeminęło. Albo może raczej- opuściło go. Choć równie dobrze to on mógł odejść pierwszy.
Rogaty wilk zamknął na chwilę oczy i ziewnął. Po raz pierwszy czuł zmęczenie. A może raczej, przypomniał sobie czym ono było. I podobnie jak z wcześniej trapiącym ich głodem- trzeba było mu jakoś zaradzić. Całe szczęście w tym wypadku żadne z nich, ani on, ani też jego nowa znajoma, którą w myśli postanowił nazywać „nietoperzem”, czy też „gackiem” nie musiało długo się zastanawiać nad tym, jak zaradzić zmęczeniu. Sen. Wystarczyło zasnąć, a jutro obudzą się wypoczęci. Czy to było aż takie proste? Być może… no bo czemu nie? Przecież nie do wszystkiego trzeba dochodzić metodą prób i błędów.
Ciemny demon ostatni raz popatrzył w górę, na ciemne niebo i jaśniejące na nim punkty. Oraz księżyc. Przez króciutką chwilę korciło go, by do niego zawyć… tak po prostu. Nie zrobił tego jednak, bo wydało mu się to strasznie dziwne i trochę nie na miejscu. Może kiedy indziej, może kiedy już sobie wszystko przypomni, może kiedy w końcu zaświta mu kim tak naprawdę jest. Póki co wiedział tylko tyle, że był zmęczony i chciało mu się spać.
Położył się więc na trawie pod jednym z wysokich drzew. Kątem oka dostrzegł, że niewidoma wadera również się położyła kilka drzew dalej.
-Dobranoc.- powiedział trochę nieobecnym i prawie miłym (poważnie, mało brakowało, a może pozbyłby się tej dziwnej nuty, która informowała wszystkich wokół, że nie należy mu ufać) tonem. Właściwie to owy zwrot przyszedł mu do głowy nagle i zupełnie nie wiedział dlaczego. Czy aby na pewno tak się mówiło? A jeśli tak, to po co?
-Dobranoc.- brązowa wadera również odpowiedziała, choć trochę nieśmiało, jakby również zastanawiała się nad znaczeniem tego zwrotu.
Oboje zamknęli oczy. Basior nie miał pojęcia, kiedy jego towarzyszka zasnęła, ale wiedział, że do niego sen przyszedł całkiem szybko. A ostatnią rzeczą, o jakiej myślał była okrągła, biała tarcza księżyca.

~***~

Na zewnątrz wiał silny wiatr, wraz z którym zaczęły padać pierwsze płatki śniegu. Czarny basior, który leżał spokojnie w ciemnym kącie jaskini, choć miał zamknięte oczy i leżał bez ruchu, to w ogóle nie spał. Poza tym wcale nie czekał na sen, nawet jeśli bardzo go potrzebował. Dalej leżał nieruchomo, nie dając najmniejszych oznak życia, choć bez wątpienia nie umarł i, póki co, nie miał najmniejszego zamiaru stąd odejść. Właściwie to gdyby nie jego czerwone fragmenty sierści, wilk mógłby zupełnie wtopić się w czarne tło i cienie, jakie rzucała jaskinia.
Basior otworzył leniwie jedno oko, gdy usłyszał jak jakiś wilk pędem wbiega do groty. Rogacz uśmiechnął się, ukazując białe kły. W tym grymasie nie było niczego uprzejmego.
-Dlaczego to robisz?- wilk zwrócił się do Rogacza, który ledwo powstrzymał się od złośliwego komentarza, jaki cisnął mu się na ustach.
-Znamy się dobre kilka lat, to chyba nie powinno Cię dziwić, co?
-Wiesz, że nie o to mi chodzi.- mruknął starszy wilk. Nie przepadał za rogatym basiorem, a mimo wszystko był skazany na jego towarzystwo.- Dlaczego zdecydowałeś się mi pomóc? To do Ciebie nie podobne… w co ty grasz, Jack?
Czarny basior znów zamknął oczy i nawet nie odwrócił głowy w stronę rozmówcy, pokazując tym samym brak szacunku… ale czego innego można się było po nim spodziewać? Nawet nie starał się udawać, że darzy starszego wilka choćby odrobiną szacunku a tym bardziej sympatii. Że ma go za autorytet… może w innych, normalnych rodzinach tak było, ale nie tutaj, nie między tymi dwoma basiorami. A jak na ironię, teraz musieli ze sobą współpracować.
-Kaprys?- rogaty wzruszył ramionami, udając obojętnego. Jego rozmówca tylko parsknął pogardliwie.
-To już j e s t do Ciebie podobne.
Młodszy samiec po chwili namysłu zdecydował się podnieść z ziemi. Podszedł do swego kompana, który zaczął przyglądać mu się trochę nieufnie. Z resztą, oboje taksowali siebie takim samym spojrzeniem.
-Myślę, że powinieneś martwić się o siebie.- Rogacz spojrzał w oczy starszego wilka.- Naprawdę jesteś gotowy posunąć się tak daleko?- spytał udając niedowierzanie.
-Już to przerabialiśmy.- warknął, najwyraźniej zirytowany zachowaniem Rogacza.
-Ale, czy jesteś pewien, że chcesz porzucić wszystko, na co zapracowałeś?- młodszy samiec dalej kontynuował, krążąc wokół szarego basiora.- Myślałeś o tym, co możesz stracić? Zaufanie, przyjaciół, stanowisko, szacunek…
-Coś o tym wiesz, nie?
Czerwonooki uśmiechnął się wrednie, a w jego ślepiach błysnęły iskry.
-Być może, Cora.
-Jeszcze niczego nie ukradłem, a ty już nazywasz mnie złodziejem?- starszy wilk znów parsknął pogardą, obrzucając Rogacza nieufnym spojrzeniem.- W co ty grasz?- powtórzył pytanie. Nie potrzebnie, bo wilk i tak nie miał zamiaru odpowiedzieć.
-Jeszcze…- szepnął tylko tajemniczo, niczym podstępny demon. Wyszedł z jaskini, zostawiając tam starszego basiora. Samego, ze swymi myślami.

~***~

Rogaty wilk nagle otworzył oczy. Pierwsze co zauważył to oślepiające światło poranka. Dziwne, przecież spali tak krótko… a przynajmniej takie odnosił wrażenie.
Wstał, chcąc rozruszać kości. Coś nie dawało mu spokoju. Ten sen… przecież on w nim był. Całe to zdarzenie, podobnie jak i postać starszego wilka wydawały mu się dziwnie znajome.
„Jack? Tak się do mnie zwrócił?”- to było jedno z pierwszych pytań, które zrodziło się w jego głowie. Czyżby właśnie przypomniał sobie kim jest? Ale w takim razie kim był ten wilk ze snu? I dlaczego nazwał go złodziejem?
Demon rozejrzał się w poszukiwaniu swojej towarzyszki. Znalazł ją kilka metrów dalej, wciąż śpiącą pod drzewem. Bez najmniejszego wahania podszedł do niej i szturchnął w ramię.
-Choć, pora wstawać.- mruknął, czekając aż samica się obudzi.

<Mollis? Pobudka, pobudka! Wstajemy, wstajemy! ^^ A swoją drogą, może w końcu się sobie przedstawimy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz