środa, 5 sierpnia 2015

Od Effie - Kogo to zguba?

        Kremowa wilczyca kręciła się wokół wielkiego drzewa iglastego. Była to akurat sosna, która rosła w Zapomnianej Dolinie.
– Coś tu musi być… – mruczała pod nosem, rozgrzebując łapami ściółkę koło wystających z ziemi korzeni choinki. Znajdowały się tam również stare, zbrązowiałe igły, które co chwilę wbijały się w łapy wadery, lecz ona i tak wytrwale szukała tego „czegoś”, co mogłoby ją naprowadzić na jakiś trop w drodze do przypomnienia sobie jej przeszłości.
– Mam! – zawołała do siebie przenikającym szeptem, gdy jej czerwone oczy ujrzały kępkę futra. Ale jakże, nie były to włosy naszej bohaterki, o nie. Przecież ona nie posiada czarnego ubarwienia!
Ostrożnie wyciągnęła łapę, by sięgnąć po swoje znalezisko, lecz uważając, by niczego przy tym nie uszkodzić i włożyć do małej kieszonki, przymocowanej do jej dużego „plecaka”, którego miała umocowanego na grzbiecie. Służył on właśnie do przechowywania jej znalezisk. Lewa torba, by mieścić różne zioła, a prawa, by chować tam wskazówki co do jej przeszłości.
Obecnie ta sierść była największą wskazówką, jaką udało jej się do tej pory znaleźć, więc starała się zachować wszelkie środki ostrożności.
Ale najpierw wyjaśnijmy sobie DLACZEGO Effie szuka właśnie w tym miejscu? A dlatego, że to właśnie tam się „przebudziła”.
A było to tak…

******

        Słońce dopiero wyłaniało się znad horyzontu, gdy wadera gwałtownie zacisnęła swoje powieki i leniwie je otworzyła. Podniosła swój łeb i przetarła ślepia łapą. Potem rozejrzała się dookoła, wyraźnie zaciekawiona swoją obecnością w tym miejscu. 
Jej ciało leżało (już nie, ponieważ się podniosła) na boku, pod koroną wielkiego drzewa, jakby było tam pogardliwie rzucone lub przynajmniej popchnięte. Zaniepokojona wilczyca poderwała się z miejsca i zaczęła panicznie przeglądać swój zbiór wspomnień, by sprawdzić przyczynę tego zjawiska, lecz… O zgrozo! Nic nie pamiętała! Jak to możliwe?! Czyżby była to sprawka czarów? A może po prostu mocno uderzyła się w głowę? Sen! To musi być sen!
Wilczyca gwałtownie potrząsnęła łbem na boki, próbując wybudzić się z tego koszmaru. Ale jak na złość, to nie działało…
– Co się tutaj dzieje? – szepnęła do siebie bynajmniej nie spokojnie – Gdzie ja jestem?! – zapytała już głośniej, lecz wraz z tym, bardziej podsycała w sobie strach – Ca ja tutaj robię?! – krzyknęła w przypływie paniki – KIM JESTEM?!

******

        Oj, tak. Effie pamięta tą scenę tak wyraźnie, że to aż dziwne. W drodze do swojej jaskini zawsze ją sobie przypomina z nadzieją, że może na coś wpadnie.
„Powtórzmy to raz jeszcze...”, wilczyca zaczęła intensywnie myśleć. Nie, może „zaczęła” to złe słowo, z uwagi na to, iż ona zawsze się zastanawia. Nawet gdy śpi! „Nie była to utrata pamięci przez uderzenie w głowę. Gdy się ocknęłam, nic mnie nie bolało. Tak więc, wykluczane jest również jakoby zostałabym uderzona jakimś magicznym pociskiem. Jakkolwiek straciłam swoje wspomnienia, musiałam to chyba zrobić dobrowolnie… Tylko w jakim celu? Chyba doświadczyłam w przeszłości jakiejś traumy czy czegoś, co trwale wyryło swój ślad w mojej psychice. Chociaż z drugiej strony, jeśli rzeczywiście zostałabym zaatakowana, musiał to być jakiś bardzo doświadczony mag, który wiedział, jak wypełnić swój cel, nie raniąc ofiary, ani nie zostawiając żadnych śladów...”
Tak, tego typu monologi toczyła zawzięcie w swoim łbie prawie codziennie. Ale czy poddała się temu dobrowolnie? Przecież to do niej nie pasuje! To niemożliwe!
Chwila! Nie można używać w tym wszystkim słowa „niemożliwe”, ani zakładać, że coś do niej nie pasuje. Przecież ona siebie nie zna! I właśnie dlatego robi to wszystko. Chce się dowiedzieć, co robiła w przeszłości. Czy miała rodzinę, szczeniaki, watahę. Czy może była pozbawiona skrupułów i zabijała z zimną krwią, podczas gdy ciepła czerwona ciecz innych stworzeń oblepiała jej łapy? Jaka jest n a p r a w d ę?
W końcu wilczyca dotarła do swojego małego laboratorium. Zdjęła z siebie torbę i położyła koło dużego kamienia, na którym były schludnie ułożone wszystkie rośliny mające jakikolwiek, dobry czy też nie, wpływ na mózg. Wyjęła z kieszonki wyrwane futro jakiegoś stworzenia i ostrożnie położyła je w małym wgłębieniu w głazie. Było to miejsce idealne, bowiem jeden promień słońca okazał się łaskawy dla naszej Effie i oświetlił znalezisko wręcz perfekcyjnie, sprawiając wrażenie, jakby to był bezcenny skarb na wystawie. 
Kremowy wilk zaczął przyglądać się temu kłębkowi sierści.
Fakty: 
    Jest sztywna i szorstka, średniej długości, może trochę krótsza. 
     W barwie czarnej, wręcz smolistej. 
      Czuć z niej nieokreślony odór. Być może krew…? 
Wadera wyciągnęła łapę, by obrócić futro i zobaczyć jej spód, czyli cebulki włosa. 
       Małe, jak na taką sierść. 
Pozostało tylko określić jaki właściciel kryje się pod tą zgubą. Chodzi oczywiście bardziej o gatunek. Jakiś gryzoń, być może szczur. A może wilk…? 
Wilczyca sama nie wiedziała dlaczego w głębi duszy tak bardzo pragnie, by był to wilk. Być może, jeśli okazałby się to osobnik z jej gatunku, znacznie ułatwiło by to sprawe…?
Szybko wyszła na zewnątrz, rozglądając się za jakimikolwiek oznakami życia. Może na pierwszy ogień pójdzie właśnie nasze najlepsze podejrzenie?
„Jakiś ciemny basior, ciemny basior, ciemny i masywny basior...”, powtarzała w myślach, jak jakąś formułkę, którą musiała zaraz zdać, a niestety się jej nie nauczyła…
Przyglądając się strukturze sierści oraz jej twardości, chyba niezwykłym by było, gdyby ten kłąb okazał się własnością wadery. 
Effie przeszła kilka szybkich kroków, kiedy wreszcie znalazła swoją pierwszą ofiarę.
– Ej, ty! – krzyknęła twardo do dość dużego wilka z ciemnym umaszczeniem.
Cóż, nie był masywny ale… No, nadawał się. Basior odwrócił swój łeb, przyglądając się osobie, która właśnie wydała z siebie okrzyk. Rozejrzał się wokoło, sprawdzając, czy to na pewno było do niego. Nie czekając na jego odpowiedź, wilczyca podbiegła do nieznajomego. W sumie, każdy w tej watasze był nieznajomy pomimo tego, że była dość mała (wataha). Cóż, dla Effie, która wychodzi ze swojej jaskini tylko dla swoich potrzeb, to chyba normalne. W życiu na oczy nie widziała tego basiora. Pewnie tak samo było dla niego.
– Ta-AK?! – krzyknął, gdy wadera wyciągnęła łapę w jego stronę i bezceremonialnie wyrwała mu kawałek futra z jego uda, bowiem tam obstawiałam, że będzie najtwardsze – Co ty wyprawiasz?! – Popatrzył na nią, jakby właśnie urwała się nie wiadomo skąd. 
Ta jednak, jak gdyby nigdy nic odwróciła się i czym prędzej pobiegła do swojej kryjówki. Położyła swoją zdobycz koło znaleziska i zaczęła się uważnie przyglądać.
Oczywiście, sierści wyrwanej basiorowi było znacznie więcej, bowiem wzięła jej małą garść na wszelki wypadek. Okazało się, iż futro nieodgadnionego pochodzenia jest znacznie bardziej szorstkie… Ale ma cebulki tej samej wielkości! I budowa jest prawie identyczna! Wadera od razu nabrała energii i uśmiechnęła się dumnie do siebie. Prawdę mówiąc, już na starcie miała podejrzenia co do tego, czy to nie znalazło się tam przypadkiem i dalej je ma. Chociaż już trochę przykryte przez samą satysfakcję rozpoznania pochodzenia sierści.
Effie zerwała się z miejsca, chcąc ponownie wrócić do miejsca, które teraz zabrało jej całą uwagę, a mina dumy od razu zamieniła się w grymas skupienia. Narzuciła na grzbiet swoją torbę i przymocowała ją do swojego ciała.
– Ej – warknął poddenerwowany basior, który właśnie wszedł do jaskini, podążając za wilczycą. 
Ta, szybko zgarnęła jego kłębek futra i wcisnęła go nieznajomemu.
– Masz, już nie będziesz mi potrzebny. – Oznajmiła i wypchnęła wilka z jej laboratorium, a następnie sama udała się w podróż do „jej” miejsca.


<Jack?>

1 komentarz:

  1. Szczerze mówiąc, to trochę mam gwoździa. Znaczy się, Effie wie, że żyją tu inne wilki, wszystkiego się sama nauczyła? Bo tam jest takie zdanie - "W sumie, każdy w tej watasze był nieznajomy pomimo tego, że była dość mała (wataha)."

    OdpowiedzUsuń