piątek, 14 sierpnia 2015

Od Jack'a (CD Effie i Mollis) - Ciekawość zabiła demona...

        Jaka była wasza najdziwniejsza pobudka w życiu? Obudziliście się pod wodą, w głębokim jeziorze, czy może oglądaliście świat do góry nogami, wisząc na gałęzi drzewa? Podnosząc się uderzyliście o coś głową? A może zasnęliście na siedząco i obudziliście się dopiero po bliskim spotkaniu z twarda ziemią, kamieniem, lub kałużą błota?
Cóż, czarno-czerwona istota nie pamiętała, a właściwie nie pamiętał jak zasnął. Ha! I nie tylko tego! Nie miał pojęcia co działo się wcześniej, zanim zdecydował się usnąć, i jeszcze długo przed tym. Gdy się obudził nie pamiętał niczego. W dodatku pobudka, jaką zaliczył nie należała do najprzyjemniejszych. Wilk o czerwonych ślepiach i dziwnych rogach, przypominających samego diabła, obudził się leżąc twarzą w piasku. Zaskoczenie, jakie przeżył po pobudce było jeszcze większe, gdy nie potrafił nazwać tych małych, jasnych ziarenek. Później było jeszcze gorzej. Nie pamiętał niczego! Kim jest? Jak ma na imię? A czym właściwie było imię i dlaczego miał je nosić? Tego też nie był w stanie sobie przypomnieć. Nie wiedział gdzie był, dlaczego się tam znalazł i od jak dawna… No właśnie, co od jak dawna? Nic nie pamiętał, nic nie pamiętał, nic nie pamiętał. A czym była ta cala pamięć?
„Pamięć…”, pomyślał ciemny samiec, „Jest pogłoską, na prywatny użytek.”
Co to były za słowa? Dlaczego o nich pomyślał? Co takiego miały znaczyć? Nie wiedział tego. Miał jednak wrażenie, że gdzieś już je kiedyś wypowiedział. I to nie raz, skoro to zdanie tak nagle i niemalże odruchowo rozbrzmiało w jego głowie. Ale kiedy je wypowiedział? I co najważniejsze - komu? Nie pamiętał. Nie mógł sobie za nic przypomnieć.
- Cholera. - mruknął do siebie, nie do końca rozumiejąc znaczenie tego słowa.
Czuł jednak, że już kiedyś je wypowiadał. I to wiele razy. Czuł też, że sytuacja, w której się znalazł usprawiedliwiała go do użycia słowa „cholera”, nawet jeśli jego znaczenie wyleciało mu z głowy.
W końcu demoniczny wilk postanowił się ruszyć. Pójść gdzieś… Gdziekolwiek. Siedzenie w miejscu nie miało większego sensu. Coś kazało mu iść i zapewniało, że tak będzie lepiej. Jakaś cząstka niego dawała mu nadzieję. Nadzieję, że gdzieś tutaj są jeszcze tacy jak on. A czym właściwie była ta cała nadzieja?
Czymś, co kazało mu iść przed siebie. I na razie to wystarczyło.
Istota przypominająca diabła odkryła, że im dłużej szedł samotnie pośród drzew, tym bardziej się uspokajał. A im bardziej był spokojny, tym więcej nazw mógł sobie przypomnieć. Te zielone kształty przy ziemi, to była trawa, a tego dłuższe to łodygi z kwiatami. Pamiętał już czym jest drzewo, błoto, liść, chmura, niebo słońce. Przypomniał też sobie, że gdy się w nie długo patrzy, coś zaczyna cię boleć. Tym czymś były czerwone oczy demona, które zaczęły go niemiłosiernie piec, więc szybko odwrócił wzrok i znów wymamrotał kolejne przekleństwo. Mógł to zrobić, gdyż przypomniał sobie, czym są przekleństwa i czuł, że gdy zostajesz oślepiony przez słońce, jesteś upoważniony by je wypowiedzieć. I chociaż ciemna istota nie pamiętała kim jest, to i tak był zadowolony z tego, że przypomniał sobie wiele innych nazw.
A w miarę, gdy owa istota z Piekła przypomniała sobie coraz więcej rzeczy, zaczęły się pojawiać w głowie i rodzić coraz to kolejne pytania. Każde następne było coraz trudniejsze i bardziej niepokojące. Pytania jak: ‘Co tutaj robię?’, ‘Dlaczego się tutaj znalazłem?’ i ‘Jak długo tu jestem?’ nie były jeszcze takie złe. Jednak później zaczęły się pojawiać: ‘Kim ja właściwie jestem?’, ‘Dlaczego akurat ja tutaj się znalazłem?’ i wreszcie: ‘Czy są gdzieś tutaj tacy jak ja?’
Tak, to ostatnie pytanie nie dawało wilczemu demonowi spokoju i co chwila pojawiało się w jego umyśle. Gdy starał się je odgonić, ono uparcie powracało. Najlepszym rozwiązaniem na nurtujące go pytanie było więc znaleźć na nie odpowiedź.
Zwłaszcza, że ona ciągle go dręczyła. Wilk przez chwilę próbował sobie przypomnieć jak się na to mówiło, a później z tryumfalnym uśmiechem przypomniał sobie, że o n a ma na imię ciekawość. Ciekawość (zabiła wilka-demona; a gdy ją zaspokoił, wrócił cały i zdrowy) wciąż go dręczyła, wabiła niczym syreni śpiew, którego nie można było w żaden sposób uciszyć. Dlatego musiał jej ulec, nie było innego wyjścia. Bo obietnice są po to, by je łamać; pokusy, by im ulegać; a ciekawość trzeba zaspokoić. I chociaż basior wylądował w zupełnie nieznanym mu świecie, który za wszelką cenę usiłować sobie przypomnieć, to nie mógł dojść do tego kim jest. A mimo to postanowił pójść przed siebie w nieznane, gdyż coś mu mówiło, że gdzieś tutaj są tacy jak on.
Nadzieja, czy Ciekawość? A może jedno i drugie?

~***~

        Rogata istota nie uszła jednak daleko, a do jego uszu potarł jakiś dźwięk. Nie, to nie był przypadkowy dźwięk. To był… Głos? Tak! G ł o s ! Tak się na to mówi.
Po chwili z krzaków wyszła pewna… Istota. Była jasna i mniejsza niż demon. Właściwie to w niczym nie przypominała naszej zagubionej istoty, tylko kolor ich oczu był podobny. Oprócz tego… Byli zupełnie różni. Ale coś podpowiadało wilkowi, że ona jest tym samym, co on. Nadzieja, czy ciekawość? A może intuicja?
Zanim jednak zdążył cokolwiek zrobić, owa nieznajoma podeszła do niego i… I wyrwała mu futro?! Tak, dokładnie tak było! Zabrała sobie kęp jego czarnej sierści i poszła! Co to miało być?! Czy to normalne?! Czy tak się właśnie robi?!
Diabeł, jakby nigdy nic poszedł za obcą. Jednak nie kierowała nim już ani nadzieja, ani intuicja. Jedynie ciekawość. Ciekawość (zabiła wilka-demona; a kiedy ją zaspokoił wrócił cały i zdrowy) oraz domieszka gniewu i zmieszania. Zakłopotanie? Tak, ono też pojawiło się w umyśle wilka.
-EJ!- warknął basior, gdy wszedł za nieznajomą do… Do tego miejsca. 
A tym miejscem była… Jas.. Gi.. Ki? Tak, jaskinią? Tak! Wszedł za obcą do jej jaskini.
- Masz, już nie będziesz mi potrzebny. - odparła, jakby nigdy nic. 
Rogaty wilk zauważył, że jest trochę pewniejsza siebie niż on. Nie, to nie było właściwe określenie. Może nie była odważniejsza, ale pewniej zachowywała się w stosunku do świata. Czyżby znała go lepiej niż on? Czyżby była tutaj dłużej? Nie, prawidłowe pytanie brzmiało: ‘Czy ona nie straciła pamięci?’
Ale zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, nieznajoma wypchnęła go z jaskini i poszła w swoją stronę. Nie podobało mu się to, ani trochę. Zaraz zdał sobie sprawę z tego, że na jego pysku wbrew woli, pojawił się złośliwy uśmiech. Coś na kształt grymasu, który najwyraźniej kiedyś bez przerwy tańczył na jego ustach, skoro teraz tak odruchowo się na nich pojawił. Jednak mimo jego wrednego spojrzenia, demon nie zamierzał wyrządzić nikomu krzywdy. Wręcz przeciwnie, odwrócił się i odszedł w swoją stronę. A czym była jego strona? Nie wiedział. Po prostu odszedł… Gdziekolwiek, byleby przed siebie. I jak najdalej od nieznajomych dziwaków, który wyrywają mu futra. Dlatego też zostawił obcą w spokoju. Z resztą, jasna wilczyca nie zdawała się czuć dotknięta jego postępowaniem, gdyż znów zaszyła się w swojej… Jaskini?

~***~

        Do czarnych uszów basiora, przebitych kilkoma metalowymi kolczykami, po raz kolejny dotarł dziwny dźwięk. Był to również czyjś głos, jednak zdecydowanie różnił się od poprzedniego. Demon odetchnął z wyraźną ulgą, gdy zdał sobie sprawę z tego, że już nikt nie będzie wyrywać mu futra.
Jednak nieznajoma (albowiem była to samica) nie wydawała się zachwycona jego spotkaniem. Gdy tylko usłyszała kroki samca, zaczęła wydawać z siebie dziwne dźwięki i prędko uciekła na… Na drzewo?! To po tym da się w s p i n a ć ?! To do tego służą drzewa?
Usta wilka znów wygięły się w złośliwy grymas, chociaż obca nie mogła go dostrzec.
- Jak ty tam wlazłaś, co? - zagadał. Zdał sobie jednak sprawę, że wilczyca mu nie ufa, a nawet obawia się jego. Dlatego zaraz dodał - Oh, spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy.
Zaskoczyło go brzmienie jego własnego głosu. Był on miły i przyjacielski, ale czuć było w nim coś… Sztucznego. Tak, takiego tonu używa osoba, która nie zawsze mówi prawdę. Ktoś kto zmyśla i oszukuje nazywa się… Kłamcą, tak? Tak, chyba tak. Ale w głowie wilka pojawiły się jeszcze inne słowa. W dodatku, brzmiały tak, jakby tłum istot wykrzykiwał je w jego stronę.
„Szuja! Oszust! Przeklęty! Pomyłka! Zdradnica…”, zdawały się bez przerwy dźwięczeć w jego głowie. 
Demon pomyślał, że już kiedyś musiało mu się to przytrafić, musiał kiedyś spotkać te istoty. Coś mu tak mówiło… Tylko że on nic nie pamiętał.
Wilk podszedł bliżej i stanął tuż pod drzewem, na którym schowała się nieznajoma.
„Hm… skoro ona może na nie wejść… To ja również.”, pomyślał.
Już miał się zacząć wspinać, ale w ostatniej chwili uznał to za zły pomysł. Przybyszka w najlepszym wypadku mu nie ufała, a w najgorszym była śmiertelnie przerażona. On jednak nie chciał nikogo straszyć, „Jeeeszczeee”, coś się w nim odezwało, a on znów uśmiechnął się złośliwie i kpiąco. 
Ale wbrew instynktowi, demon nie miał ochoty straszyć akurat tej istoty. Akurat jej. Ani teraz, ani nawet później. Czemu? Nie wiedział… Nie wiedział nic. Coś mu jednak tak mówiło.
- Wiesz. - zaczął znowu - Łatwiej będzie nam rozmawiać, jeśli zejdziesz na dół. - diabeł zauważył, że te słowa nie są zbyt przekonujące, więc postanowił dodać - Słuchaj, nie masz się czego bać. Tutaj nic ci nie grozi.
Sam jednak nie był tego pewien. No bo jak można być pewnym, gdy nic nie pamiętasz? Gdy nie wiesz kim jesteś, a masz wrażenie, że pierwszy raz w życiu widzisz… Świat? Nie miał prawa zapewniać samego siebie, ani tym bardziej kogoś obcego.
Ale to zrobił. Zrobił to, gdyż (zasady go nie dotyczyły) coś mu tak mówiło. A on się tego słuchał.


(Mollis? Wybacz mi to niejasne opko, ale tak to już jest jak niczego nie pamiętasz, c’nie? A i wybacz mi Effie, że tak cię tam samą zostawiłem, ale pomysłów mi zabrakło *^* )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz