piątek, 28 sierpnia 2015

Od Yanan - CD Duchess: Nie tak łatwo

Nie wiem co o tym myśleć. Najpierw przez parę miesięcy byłam sama - dosłownie. Bo tutaj nawet stworzeń żadnych nie ma - czytałam w Księdze Zapomnienia że kiedyś wilki jadły mięso różnych stworzeń ale tutaj nie ma ani jednego! Miałam więc tylko Księgę i siebie - no, gadałam do drzew, skał i paru innych rzeczy o których już nie pamiętam. Potem nagle spotkałam Kitsune, a teraz nagle TO. Jedno latające szczenię - tak wywnioskowałam bo jest mniejsza od nas 3, ma inny głos i jest taka... no, taka jak szczenięta. A ta druga... O, to jest dopiero! Blehhhh, taka dama jakich mało! Nawet się nie odezwała, żadnego dziękuję, tylko wyjęczała imię i poszła. Pfffffffffft, a teraz siedzi i się zachwyca swoim futerkiem - okazało się że jednak jest białe! Ha! Jeszcze to galaretowate ciałko! Yuch! Coś czuję, że się nie polubimy...
- A ty, Yanan? - Okazuję się, że Hioshi właśnie zadała mi pytanie.
No, dobra nie słuchałam ich bo byłam zbyt zajęta analizowaniem swojego życia, hehehehhe. Ciekawie, a Kitsune i mała przeprowadziły już pewnie jakąś rozmowę. Ych...
- Ja... Emmm, nie wiem - strzelam odpowiedzią na chybił trafił.
- Serio? To chyba nie przypadek, że wszystkie 4 nie wiemy nic o sobie, nie? - zauważa Hioshi. 
Yay, punkt dla mnie - trafna odpowiedź!
- Czekaj, 4? To znaczy, że damulka też? - dopytuję.
- Myhym - odpowiada kolorowa. 
Orzesz ty w mordę kopaną! To na prawdę robi się dziwne. Jak to możliwe żeby 4 wadery znalazły się w tym samym miejscu, bez pamięci, bez nikogo... Wpadamy na siebie tuż po tym, jak ja i Kitsune założyłyśmy watahę... A co jeśli ktoś jeszcze dołączy? Nie żebym nie chciała ale... To jest zbyt szybko. Tak wiem, najpierw narzekałam, że jestem sama ale... Właśnie w tym problem! Nagła zmiana, nowe osoby w tak krótkim czasie w dodatku. Przecież Kitsune znalazłam dopiero dziś rano, teraz jest środek dnia, a tu wpadam - dosłownie - na dwie kolejne bez-pamięciowe-osobniczki. 
Boli mnie łeb.
- Wiecie... Wiecie, czy jest tu ktoś jeszcze? - mówię skrzywiona, przełykając ślinę. 
- Nie, na nikogo więcej nie trafiłyśmy. Ale widziałyśmy ślady łap.
- To pewnie nasze...
- No, nie jestem do końca pewna. Tamte były... - Młoda przekrzywia głowę. - Większe niż twoje.
- Poczekaj - mówię zdecydowanie. 
Wadery patrzą na mnie zaciekawione. Znajduję kawałek ziemi i przyciskam łapę.
- Spójrz tu, Hioshi. Czy to takie łapy widziałyście?
Kolorowa podbiega i przygląda się. Potem patrzy na mnie i kręci głową przecząco. 
Wzdycham.
Swoją łapę odciska również Kitsune. I, stety lub nie, również kręci głową przecząco. Biorę głęboki wdech, zamykam oczy. 
Wypuszczam powietrze. O ranyyyyyyyyyyyy...
- Ey, Yanan. W porządku? - pyta cicho Kitsune.
Otwieram oczy i mrużę je, nagle słońce mi przeszkadza. Wszystko mi przeszkadza...
- Tak, jasne. Wiecie... ja chyba muszę się przejść. Dajcie mi trochę czasu, to nie jest takie... Ehhh - mruczę wpatrując się w swoje łapy i odciski na ziemi.
- N-no, dobrze - odpowiada Kitsune.
Wypruwam do lasu. Biegnę najszybciej jak się da, ile mam siły. Nie chcę widzieć damulki kąpiącej się w wodzie. Wnerwia mnie, jak ona mnie wnerwia!!!
Nie chcę widzieć Hioshi - jest taka radosna i pogodna... Taka słodka i niewinna... O, matko, jak ja bym z niej wycisnęła tą słodycz!
A od Kitsune uciekłam tylko dlatego, żeby jej nie skrzywdzić. Nie wiem co mi jest, ale czuję nieodpartą chęć zrobienia czegoś okropnego i czuję, że nie powinnam ale to uczucie jest tak silne, że mnie wzmacnia i... O matko, chcę tego więcej!!!
Biegnę więc dalej, jeszcze szybciej. Jakbym leciała...Wbiegam po kamienistym stoku, jestem przy którejś granicy, nie wiem od której strony... Znam tą okolicę jak własne kolczyki, do cholery to po co biegnę?! Po co szukam? Po co na siłę próbuję sobie udowodnić, że coś tam będzie, że coś przeoczyłam...
Zatrzymuję się gwałtownie, na dźwięk szmeru. Rozmowy? Nie, co ja pieprzę! Nie mogę słyszeć rozmowy, przecież wadery zostały daleko w tyle, przy Wschodnim Wodospadzie... 
A jednak słyszę tą cholerną rozmowę! Mrużę oczy i obniżam się na łapach.
- Dzień dobry Night - mówi ktoś. 
Kurdę, gdzie ten ktoś jest? Nic nie widzę, oprócz tych cholernych głazów i... Zaraz! Tam! Jaskinia... Nigdy nie spałam w środku ani nic, ale wiem że tam jest! Nosz w mordę kopaną!
Idę cichutko w stronę wejścia, ledwo oddycham, stąpam ostrożnie, żeby nie zrzucić żadnego kamyka. Staję tuż przy wejściu. Wychylam łeb w stronę dziury i zaglądam prawym okiem do środka. 
"JAK TO SIĘ STAŁO, DO JASNEJ CIASNEJ, ŻE WIDZĘ TU DWA WILKI?! Czy ktoś mi to wytłumaczy?!", mam ochotę tak się wydrzeć, żeby mnie za górami usłyszeli. Jednak otwieram tylko szerzej oczy i nachylam się trochę bardziej... Przez co nieuważnie potrącam łapą kamyk. No, dobra kamol wielki, syczę bo przecięłam nim pół kończyny, posyłając go w dół zbocza. Tym samym sprawiając, że wilki wiedzą o mojej obecności.
- Co to było? - mówi jeden.
- No, na pewno nie ja. 
- Poczekaj, sprawdzę.
Jeden z nich faktycznie tu idzie, słyszę jego kroki. Udaje mi się wskoczyć na "dach" jaskini zanim postać wychodzi na zewnątrz. Patrzę na nią, a raczej na niego, jak się domyślam po budowie. Ja nie mogę! Najprawdziwszy w świecie basior! Hym, nie różni się ode mnie aż tak bardzo jak bym podejrzewała...
Oooooooo, no nie! Podczas gdy on wącha i rozgląda się, ja zauważam że podczas skoku zgubiłam kolczyk, który leży tuż pod nosem tego tu. Dobrze, że krew z łapy cieknie dopiero teraz, bo zostawiłabym ślady. Trochę piecze, ale ile to razy już się skaleczyłam?! 
Idź sobie, idź!, myślę. No dalej, chcę mojego kolczyka!
Basior jakby wyczuł moje prośby i wszedł z powrotem do jaskini. Odczekałam chwilkę aż zsunęłam się trochę i zapierając się tylnymi łapami o mocny głaz, zawisłam na "dachu" wyciągając łapę po koczyk. Przygryzam język, wykręcam się, ale brakuje mi troszkę do kolczyka. Wzdycham ciężko... Po czym nagle ląduję grzbietem na kamieniach. Tuż pod łapami owego basiora, który przygląda mi się skrzywiony.
Uśmiecham się szeroko.
- No cześć - mówię.
<Wade? Nightmare? Wybaczcie, że wam tak wpadłam, ale musimy sie już jakoś spotkać w jednym miejscu, żeby ogarnąć ;) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz