Myślę przez chwilę nad tym całym Rex'em, wgapiając się w otwartą Księgę i rysy. Nie wiem co o tym myśleć. Księga zawsze dawała nie do końca jasne odpowiedzi, tak jakby chciała, żebyśmy trochę pomyśleli i sami wywnioskowali co oznacza jej odpowiedź. Ta tutaj była w zasadzie oczywista, choć z drugiej strony... Według mnie mógł to być znak, że te rany Kit były zadane przez niego, a z drugiej strony wpadło mi do głowy, że to jest może znak rodzinny... Czytałam o tym w Księdze. Czasem się zdarza że rodzina ma jakiś znak szczególny. Może tak jest iw tym przypadku choć to dziwne, bo skoro te rany Kit krwawiły... No nie wiem.
Tymczasem moja towarzyszka popadła w zadumę, więc uśmiecham się krzywo i trącam ją łapą.
- Ej, ciepło ci już? - pytam.
- No... Dzięki.
- To dobrze. Może chcesz wyjść, oprowadziłabym cię... Hym?
- Wiesz, chętnie, ale może... Mogłabym jeszcze trochę zadać pytania temu przedmiotowi?
- Jasne! Jest do twojego użytku. Mam nadzieję, że to nie są jakieś bardzo osobiste pytania, chyba że wolisz żebym wyszła. - Uśmiecham się szeroko i puszczam do niej oczko.
Kitsune odpowiada mi uśmiechem.
- Nie, chcę tylko trochę się dowiedzieć o... świecie, tak ogólnie. Posiedzisz ze mną? Może też sama mi coś opowiesz? Chętnie posłucham.
I tak siedzimy sobie w ciepłym schronieniu - ja gadająca o wszystkim, czego jest ciekawa Kit (tak, tak właśnie postanawiam ją nazywać, póki czegoś nie wymyślę) i na co znam odpowiedź, a jeśli jej nie znam pytamy Księgi oraz Kitsune, słuchająca, zdziwiona wymysłami tego świata i moimi tłumaczeniami. Co jakiś czas się śmiejemy, innym razem łamiemy sobie głowy myśląc intensywnie nad czymś, o co zapytałyśmy. Co jakiś czas podpowiadam Kitsune jakieś słowa, w końcu dopiero co się "przebudziła". Ja już trochę jestem na tym świecie. Choć trzeba przyznać, nieraz mylę słowa - ich znaczenie - i wychodzą z tego takie głupoty, że mam wrażenie, jakby drzewa się ze mnie śmiały.
- Och, świat jest pełen takich dziwnych rzeczy! Aż mnie głowa boli - mówi zmęczona ale i podekscytowana Kitsune, zamykając z lekkim trzaskiem Księgę.
- No, wiesz. Waliłaś w zasadzie wszystko po kolei, nic dziwnego że ci od wiedzy głowa pęka - śmieję się. - Nie nauczysz się wszystkiego o świecie w ciągu jednego dnia. Ja uczyłam się przez kilka miesięcy. A i tak jestem... jeszcze nie wykształcona całkowicie.
- Masz racje. To co? Przejdziemy się? - Kit wstaje i otrzepuje się z pyłu.
Robię to samo, przeciągam się trochę i wychodzimy z Drzewka.
- Jasne, chodźmy. To może zaczniemy od... - Kieruję się w zasadzie w stronę Wschodniego Wodospadu, ale po drodze mówię Kit jak nazwałam Dolinę, Góry... A w zasadzie jak mi podpowiedziała Księga. Opowiadam też, że z Doliny nie ma wyjścia i że nie mam pojęcia jak się tu znalazłyśmy. Opowiadam jej tylko swój "początek" a ona swój. Idziemy przez dolinę, opowiadam jej o drzewach, że są różne. O pogodzie - przeważnie jest ciepło, ale nie za gorąco. Jak widziała, zdarzają się burze i tym podobne, ale nie padał jeszcze u nas śnieg. Tłumaczę jej co to takiego - jej mina jest prześmieszna kiedy słyszy tą nazwę. Mówi, że chciałaby kiedyś zobaczyć śnieg. Ja też, ale czy to się kiedyś wydarzy? Kto wie...
W końcu dochodzimy do Wodospadu i stajemy nad Jeziorem. Ja piję wodę, Kitsune podziwia widoki.
- Rany! Nie sądziłam, że te tereny są takie ładne.
- I wielkie. Żeby cię oprowadzić po wszystkim, musiałybyśmy poświęcić jakieś 4-5 dni. Ale co mamy do roboty? Nie ma tu nikogo więcej, jak mniemam. Jesteśmy same i nie mamy żadnych zajęć. - Wzruszam barkami, pijąc dalej.
- Wiesz, chętnie pójdę i pozwiedzam dalej ale... Mój brzuch wydaje dziwne dźwięki. Co sie z nim dzieje? - pyta zmartwiona Kitsune.
Uśmiecham się i prostuję.
- Jesteś głodna - oświadczam waderze.
- Co?
- Głodna. Musisz coś zjeść.
- Aaaaaaaaaa. Rozumiem już. Przecież o tym czytałyśmy. A... co możemy zjeść?
- Na przykład... To. - Wyrywam smaczne sztywne liście z nad brzegu jeziora.
- To? A co to? - pyta i bierze do pyska jeden spory liść. Żuje i kręci nosem na wszystkie strony. Chyba jej smakuje, myślę.
- To jest... - zawieszam się, zapomniałam nazwy. - Nie pamiętam jak nazywa fachowo, nazwijmy to po swojemu.
- Myhm - mruczy czarna i połyka kolejny liść. Stwierdzam, że też coś chętnie zjem i zrywam sobie liść.
- Mofsze... um... smakuje lekko słono... - Nie wiem skąd to wiem, tak po prostu.
- Szolnik?
- Jak?
- Solnik - powtarza wyraźniej Kitsune, po przełknięciu liścia.
- Świetnie.
Zjadamy jeszcze trochę, kładziemy się na grzbietach wpatrują w niebo gdzie słońce usadowiło się na samej górze. To znaczy, jest środek dnia!
- Szkoda, że ten świat widzimy tylko my, co nie? - mruczę do czarnej.
- No... Dziwne. Takie wielkie tereny, a tylko my dwie. Jesteś pewna, że nie ma tu innych?
- Tak... Chyba.
- Szkoda. Mogłybyśmy założyć watahę.
- Co?
- Watahę. Nie pamiętasz? Stado wilków, które są dla siebie prawie jak rodzina.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaa, tak. A kto powiedział, że to musi być stado? - Uśmiecham się szeroko, zamykając oczy.
- Co masz na myśli? - Czuję jak Kitsune przechyla głowę w moją stronę.
- M Y możemy być watahą. Taką małą. Jak... siostry. To też namiastka rodziny. Poza tym, skoro utraciłyśmy to, co było nam dane kiedyś, to czemu nie możemy dam sobie czegoś same, co?
- Masz rację. Należy nam się coś za to, co nam się przytrafiło.
- Możemy się jakoś nazwać, co nie? - proponuję.
- Faktycznie. Watahy mają nazwy. Tak samo niektóre rodziny.
- Myhm, tak pisało w Księdzie.
- Raczej "było napisane" - poprawia mnie koleżanka.
- Cicho, nieważne - prycham ze śmiechem.
Kitsune też się śmieje.
- To co z tą nazwą? - przypomina w końcu.
- Aaaaaaaaa... Wataha... - zaczynam, kręcąc łapą.
- Zapominalskich - wypala Kitsune.
- Eeee, no nie wiem. A co powiesz na... Siostrzana Wataha? - proponuję.
- A co będzie jak kogoś jednak tu znajdziemy? - odbija piłeczkę czarna.
- Racja - mówię.
- To może... Wataha Bez Przeszłości? - mówi po chwili namysłu Kitsune.
Marszczę nos i myślę moment.
- Ale w zasadzie to my miałyśmy przeszłość, tak myślę. A przynajmniej tak wynika z tego, co mi przekazała Księga. Zostałyśmy po prostu bez pamięci.
- Masz rację. O! Wataha Bez Pamięci! - kończy moją myśl Kit.
- Pomyślałam o tym samym! - śmieję się. - A więc dobrze. Zostańmy Watahą Bez Pamięci.
<Kitsune? A może ktoś tu do nas dołączy, hym?>
Wszystko ładnie i pięknie, tylko ja już w swoim opowiadaniu uwzględniłam, że Kitsune nie jest dopiero co przebudzona, a już trochę skąpanej po tym świecie, więc aż tak zielona nie jest, ale spoko jej wiedza i tak była mała, a na te kilka zdań przymknijmy oko ;)
OdpowiedzUsuń* stąpa
UsuńUuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuups, sorki, jakoś mi to umknęło :/ Liczę na Twoją wyrozumiałość ;)
OdpowiedzUsuń