wtorek, 7 lipca 2015

Od Dery - Obroża wokół szyi

        Dziewczyna jak zwykle wierciła się podczas snu, co chwila zmieniając pozycję. Przekręcała się z jednego boku na drugi, przebierając łapami, jakby przed kimś uciekała. Zacisnęła mocno powieki, zupełnie jakby miało to w czymś pomóc. Ale od takich koszmarów nie tak łatwo się uwolnić.
Waderze śniła się jaskinia. Nie była to jednak zwykła grota, ale ogromny i ciemny labirynt. Błądziła w nim już od... No właśnie: od ilu godzin? Nie zastanawiała się nad tym jak długo biegła w tym więzieniu. Ktoś ją gonił i to było najważniejsze.
Wilczyca zatrzymała się na chwilę, by móc złapać tchu. Starała się nie ujawniać swojej pozycji, jednak było to wyjątkowo ciężkie, gdyż samica trzęsła się ze strachu. Ogarniał ją paniczny lęk - coś z czym od dawna nie musiała się mierzyć. Ale teraz, kiedy to zapomniane uczucie powróciło, nie wiedziała jak ma sobie z nim poradzić. Chciała zgubić swojego prześladowcę, ale nie było to łatwe zadanie. Miała wrażenie, że kat jest coraz bliżej i bliżej. I nie przestaje się uśmiechać. Tak, tego strasznego uśmiechu psychopaty bała się najbardziej.
Usłyszała coś. Hałas. Kopnięcie kamienia. I... I skrobanie ściany.
- Nie zrobię ci krzyyyyywdyy.
Wadera przez chwilę straciła czucie w łapach. Głos, który słyszała nie brzmiał za jej plecami, lecz z przodu. Jakby prześladowca schował się za najbliższym zakrętem i czekał na nią w mroku. Dziewczynie przez chwilę zdawało się, że widzi jego oczy. Czerwone, rozbawione i dziwnie puste ślepia mordercy.
I wtedy się obudziła.
Nagle otworzyła oczy i chciała krzyknąć z przerażenia. Jednak nie mogła - nie była w stanie wydobyć z siebie nawet najcichszego jęku. Ktoś zawiązał jej coś wokół pyska. Był to sznurek, zakończony z obydwu stron jakąś dziwną pętlą. Wadera nie wiedziała jeszcze, że jest to specjalny supeł, który zaciska się coraz bardziej im mocniej próbujesz się pozbyć kagańca.
Bordowa samica odruchowo spróbowała zdjąć ten sznur, majstrując przy pętli ostrym pazurem. Jednak tylko pogorszyła sytuację. Dopiero teraz przekonała się o podstępnym działaniu węzła.
"Ktoś musiałby go przegryźć. To chyba jedyne wyjście.", pomyślała. 
Rozejrzała się pospiesznie, jednak dookoła nie było żadnej żywej istoty. Była sama. W dodatku nie mogła nikogo zawołać, gdyż uprząż uniemożliwiała jej jakikolwiek ruch szczęką. Zaraz zdała sobie sprawę z tego, że nie jest to jej największy problem. Jak ma w takim stanie jeść i pić? Jeśli ktoś jej nie pomoże, wadera umrze z głodu. Nie wiedziała jednak gdzie i kiedy. Nie pamiętała nawet co mogłaby zjeść. Nie miała pojęcia kim jest i co tutaj robi. Próbowała sobie przypomnieć coś ze swojej przeszłości... Cokolwiek. Jednak w głowie miała tylko i wyłącznie wspomnienia dotyczące tego dziwnego snu. Obrazy z koszmaru, które były ostatnią rzeczą, jaką pragnęła mieć w swojej głowie.
(Nie zrobię Ci krzyyyywdyyy)
Dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że oddycha nerwowo. Zbyt szybkie i krótkie wdechy i wydechy nie były najlepszym pomysłem.
"W taki sposób można bardzo łatwo stracić przytomność.", pomyślała. 
Nie miała zielonego pojęcia dlaczego pamięta takie rzeczy, a nie jest w stanie przypomnieć sobie własnego imienia.
Podniosła się z trudem i chwiejnym, zmęczonym krokiem podeszła do jeziora, obok którego zasnęła. A może to nie był sen? Co jeśli waderę ogłuszono, albo ona zemdlała?
"Kim ty jesteś?", pomyślała, przyglądając się swemu odbiciu,"I co to za dziwne znaki?", dopiero teraz zwróciła na nie uwagę. 
Ciemno zielone paski pod jej oczami miały taki sam kolor jak tęczówki wadery. Samica stwierdziła, że przez potargane i brudne kudły wygląda jak ostatnie nieszczęście. A te dziwne ślady pod oczami nadawały jej jeszcze bardziej dzikiego wyglądu. Jednak ani trochę się tym nie przejęła. Dzikość nawet do niej pasowała, chociaż wadera nie wiedziała dokładnie dlaczego tak myśli. Wiedziała jedynie, że widząc swoje odbicie wpatruje się w jakiegoś chochlika. Potargana sierść, zielone kreski i jej dziwnie nieobecny i zmęczony wzrok. Jakby była jakimś duchem, który właśnie powrócił do życia. Wyglądała jak zabłąkana zjawia, czy też duch... Dziki duch!
"Daera! Dera! Oto kim jestem!", pomyślała i wyprostowała się tryumfalnie.
Znów spojrzała na taflę wody, jednak nie miała zamiaru dłużej oglądać swojego odbicia. Było to... Zbędne. I zupełnie pozbawione sensu. Swój wzrok utkwiła trochę dalej. W wodzie odbijało się niebo oraz... Jakiś ciemny punkt. Wilczyca spojrzała w górę. Stworzenie, które dostrzegła szybowało w powietrzu. Był to skrzydlaty wilk, choć ona nie wiedziała jak można kogoś takiego nazwać. Przed chwilą z trudem przypomniała sobie kim ona jest.
"Może on mi pomoże? Tylko jak mam go zawołać?!", wadera westchnęła cicho. 
Spojrzała się na niebo, jednak nikogo już na nim nie dostrzegła.



Rosso?

1 komentarz:

  1. Rzuć w niego czymś! x3
    Najlepiej czymś ciężkim, na pewno poczuje ^^

    OdpowiedzUsuń