Dziewczyna jak zwykle wierciła się podczas snu, co chwila zmieniając
pozycję. Przekręcała się z jednego boku na drugi, przebierając łapami,
jakby przed kimś uciekała. Zacisnęła mocno powieki, zupełnie jakby miało
to w czymś pomóc. Ale od takich koszmarów nie tak łatwo się uwolnić.
Waderze śniła się jaskinia. Nie była to jednak zwykła grota, ale ogromny
i ciemny labirynt. Błądziła w nim już od... No właśnie: od ilu godzin?
Nie zastanawiała się nad tym jak długo biegła w tym więzieniu. Ktoś ją
gonił i to było najważniejsze.
Wilczyca zatrzymała się na chwilę, by móc złapać tchu. Starała się nie
ujawniać swojej pozycji, jednak było to wyjątkowo ciężkie, gdyż samica
trzęsła się ze strachu. Ogarniał ją paniczny lęk - coś z czym od dawna
nie musiała się mierzyć. Ale teraz, kiedy to zapomniane uczucie
powróciło, nie wiedziała jak ma sobie z nim poradzić. Chciała zgubić
swojego prześladowcę, ale nie było to łatwe zadanie. Miała wrażenie, że
kat jest coraz bliżej i bliżej. I nie przestaje się uśmiechać. Tak, tego
strasznego uśmiechu psychopaty bała się najbardziej.
Usłyszała coś. Hałas. Kopnięcie kamienia. I... I skrobanie ściany.
- Nie zrobię ci krzyyyyywdyy.
Wadera przez chwilę straciła czucie w łapach. Głos, który słyszała nie
brzmiał za jej plecami, lecz z przodu. Jakby prześladowca schował się za
najbliższym zakrętem i czekał na nią w mroku. Dziewczynie przez chwilę
zdawało się, że widzi jego oczy. Czerwone, rozbawione i dziwnie puste
ślepia mordercy.
I wtedy się obudziła.
Nagle otworzyła oczy i chciała krzyknąć z przerażenia. Jednak nie mogła -
nie była w stanie wydobyć z siebie nawet najcichszego jęku. Ktoś
zawiązał jej coś wokół pyska. Był to sznurek, zakończony z obydwu stron
jakąś dziwną pętlą. Wadera nie wiedziała jeszcze, że jest to specjalny
supeł, który zaciska się coraz bardziej im mocniej próbujesz się pozbyć
kagańca.
Bordowa samica odruchowo spróbowała zdjąć ten sznur, majstrując przy
pętli ostrym pazurem. Jednak tylko pogorszyła sytuację. Dopiero teraz
przekonała się o podstępnym działaniu węzła.
"Ktoś musiałby go przegryźć. To chyba jedyne wyjście.", pomyślała.
Rozejrzała się pospiesznie, jednak dookoła nie było żadnej żywej
istoty. Była sama. W dodatku nie mogła nikogo zawołać, gdyż uprząż
uniemożliwiała jej jakikolwiek ruch szczęką. Zaraz zdała sobie sprawę z
tego, że nie jest to jej największy problem. Jak ma w takim stanie jeść i
pić? Jeśli ktoś jej nie pomoże, wadera umrze z głodu. Nie wiedziała
jednak gdzie i kiedy. Nie pamiętała nawet co mogłaby zjeść. Nie miała
pojęcia kim jest i co tutaj robi. Próbowała sobie przypomnieć coś ze
swojej przeszłości... Cokolwiek. Jednak w głowie miała tylko i wyłącznie
wspomnienia dotyczące tego dziwnego snu. Obrazy z koszmaru, które były
ostatnią rzeczą, jaką pragnęła mieć w swojej głowie.
(Nie zrobię Ci krzyyyywdyyy)
Dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że oddycha nerwowo. Zbyt szybkie i krótkie wdechy i wydechy nie były najlepszym pomysłem.
"W taki sposób można bardzo łatwo stracić przytomność.", pomyślała.
Nie
miała zielonego pojęcia dlaczego pamięta takie rzeczy, a nie jest w
stanie przypomnieć sobie własnego imienia.
Podniosła się z trudem i chwiejnym, zmęczonym krokiem podeszła do
jeziora, obok którego zasnęła. A może to nie był sen? Co jeśli waderę
ogłuszono, albo ona zemdlała?
"Kim ty jesteś?", pomyślała, przyglądając się swemu odbiciu,"I co to za dziwne znaki?", dopiero teraz zwróciła na nie uwagę.
Ciemno
zielone paski pod jej oczami miały taki sam kolor jak tęczówki wadery.
Samica stwierdziła, że przez potargane i brudne kudły wygląda jak
ostatnie nieszczęście. A te dziwne ślady pod oczami nadawały jej jeszcze
bardziej dzikiego wyglądu. Jednak ani trochę się tym nie przejęła.
Dzikość nawet do niej pasowała, chociaż wadera nie wiedziała dokładnie
dlaczego tak myśli. Wiedziała jedynie, że widząc swoje odbicie wpatruje
się w jakiegoś chochlika. Potargana sierść, zielone kreski i jej dziwnie
nieobecny i zmęczony wzrok. Jakby była jakimś duchem, który właśnie
powrócił do życia. Wyglądała jak zabłąkana zjawia, czy też duch... Dziki
duch!
"Daera! Dera! Oto kim jestem!", pomyślała i wyprostowała się tryumfalnie.
Znów spojrzała na taflę wody, jednak nie miała zamiaru dłużej oglądać
swojego odbicia. Było to... Zbędne. I zupełnie pozbawione sensu. Swój
wzrok utkwiła trochę dalej. W wodzie odbijało się niebo oraz... Jakiś
ciemny punkt. Wilczyca spojrzała w górę. Stworzenie, które dostrzegła
szybowało w powietrzu. Był to skrzydlaty wilk, choć ona nie wiedziała
jak można kogoś takiego nazwać. Przed chwilą z trudem przypomniała sobie
kim ona jest.
"Może on mi pomoże? Tylko jak mam go zawołać?!", wadera westchnęła
cicho.
Spojrzała się na niebo, jednak nikogo już na nim nie dostrzegła.
Rosso?
Rzuć w niego czymś! x3
OdpowiedzUsuńNajlepiej czymś ciężkim, na pewno poczuje ^^