Leci w dół. Obraca się, wiruje, czuje ogień, który pochłania ją całą. Ale nie boli. Jest dobry, czuje to. Wchłania się w nią, a ona go przyjmuję z zadowoleniem.
Widzi małe kulki, czuje że to jej życie posortowane na takie właśnie kuleczki o różnych odcieniach. Czuje, że musi je złapać, skleić razem. Powinny być razem. Słyszy krzyki, słowa, muzykę... Imiona.
A potem... Co miała zrobić? Co to za kulki?
Gdzie jest? Dlaczego...
Co się stało?
Kim jest?!
Ogień ustaje a ona leży. Otwiera oczy z cichym mrukiem. Zaciska powieki i powoli się podnosi, ale po chwili upada. Pod nią jest twardo. Dookoła słyszy szum... Czego? Otwiera oczy. Unosi się tym razem wolniej i ostrożniej, a to skutkuje. Stoi na łapach, choć nie wie jak to się nazywa. Nie wie nic w ogóle.
Rozgląda się. I z przerażeniem cofa się o kilka kroków do tyłu. Rozciąga się przed nią przepaść... Wypełniona czymś... Ciepłym i mokrym... Nadeptuje na coś. Odwraca się szybko i widzi coś dziwnego, twardego i kwadratowego - książka.
"Co to takiego?", myśli.
Dotyka to łapą. Nie rusza się. Więc wącha a potem otwiera...
"Co to takiego?", myśli.
Dotyka to łapą. Nie rusza się. Więc wącha a potem otwiera...
Nastaje zmrok. Przeczytała książkę. A raczej jej kilka stron. Nie umie przecież szybko czytać! Jeszcze nie wie, że informacje na stronach pojawiają się zgodnie z jej potrzebą - czyta o tym, co jest jej teraz potrzebne. Dowiedziała się, że to mokre to woda, a ona jest na wodospadzie. Teraz niebo - to takie wysoko, wysoko w kolorze niebieskim - jest ciemne, bo jest noc. Widać księżyc. Nie rozumie wiele, ale zabiera książkę. Czuje, że ona da jej odpowiedzi. Jednak kiedy ją podnosi ukazuje jej się kolejny dziwny przedmiot. Ba, nawet dwa! Jeden wygląda trochę jak jej ogon kiedy go kładzie a drugi to liść na sznureczku. Ale ten liść nie jest normalny...
Po kilku godzinach wie, że to torba i wisiorek. Wkłada wisiorek na szyję, a książkę do torby, którą z kolei zakłada na barki. Schodzi z wodospadu mozolnie i ostrożnie. A kiedy jakiś kamień osuwa jej się spod łap, krzyczy. Wtedy odkrywa, że ma głos. Może mówić. Czytała o tym w książce ale nie wiedziała, że też może go używać.
- Eeeee - (Tak, inteligentnie prawda?) - Woda. - Uśmiecha się i wymawia wszystkie znane jej słowa z książki, schodząc z wodospadu.
Kilka godzin później czuje zmęczenie. Kładzie się pod drzewem, które jest inne od wszystkich - złote i zwisające - i zasypia.
Przesypia kolejny dzień i noc, a kiedy budzi się ze słońcem, czuje głód. Umysł podpowiada jej, że musi coś zjeść. Nie wie co, więc żuje ze zdziwieniem trawę i uśmiecha się, kiedy jej nos się przy tym rusza.
- Hihihi - śmieje się. Napycha sobie więcej trawy do pyszczka i znów otwiera księgę. Na okładce widnieje jedno słowo - Yanan.
******
Kilka miesięcy później nasza mała bohaterka leży do góry łapami i intensywnie myśli.
- Nazywam się... Jak ja się nazywam? Dlaczego tego nie wiem? Księgo, jak ja się nazywam? - Już odkryła, że Księga pokazuje jej to co chce.
Nazwała też tereny, zrozumiała trochę świata. Wie, jak się co nazywa ale nie wie w zasadzie nic o życiu normalnych wilków. Myśli, że na świecie żyje tylko ona.
Nazwała też tereny, zrozumiała trochę świata. Wie, jak się co nazywa ale nie wie w zasadzie nic o życiu normalnych wilków. Myśli, że na świecie żyje tylko ona.
- Yanan - mruczy, widząc po raz kolejny to samo słowo w Księdze. - Księgo, no! Dlaczego nie chcesz mi tego pokazać, co? Ech... Ciągle tylko to jedno słowo...
Zielonooka wciąż nie rozumie wiele ze świata i tak samo nie rozumie, że to słowo, to jej imię. Nigdy nie brała tego słowa za odpowiedź. Oczekuje czegoś w stylu innych odpowiedzi - obrazek + opis w pełnych zdaniach. A Księga próbuje ją czegoś nauczyć...
******
Mijają kolejne tygodnie. Nasza Zielonooka bohaterka jest już prawie samodzielna. Lubi mówić. Bardzo dużo mówi - do drzew, trawy, Księgi, wisiorka...
Skacze z wodospadów, pływa, biega, je, śpi... Szuka nowych miejsc. Uczy się życia. Lecz nadal nie wie, jak się nazywa.
Teraz leżąc w zachodzącym słońcu nad Wschodnim Wodospadem podziwia widoki i wciąż myśli nad swoim imieniem.
- Księgo! Muszę wiedzieć jak mam na imię! Proszę powiedz mi! Tylko nie pokaz... - Nie zdąża jednak dokończyć groźby, bo Księga już otwiera się na początku z wypisanym wielkimi literami, podkreślonym na zielono słowem: YANAN.
Mała marszczy nosek w niezadowoleniu. I nagle znów czuje ten ogień, który kiedyś już czuła, wie to.
- Yanan... Płomienna... Mam na imię Yanan. Yanan! Dzięki Księgo, dzięki! - A potem wrzeszcząc swoje imię bardzo głośno, rzuca się z wodospadu.
CDN...
<Od teraz opowiadania Yan będą pisane w 1os. Musiałam tylko jakoś to napisać, a nie można nazywać i tłumaczyć rzeczy nie wiedząc nic kompletnie. Wam też radzę w ten sposób napisać pierwsze opko ;) >
Ta logika - cieszę się! Jej, mam imię! - rzucę się z tego szczęścia z wodospadu! *^*
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że to dziecie nie ma do dyspozycji urwiska, bo by dopiero było wesoło x3