czwartek, 9 lipca 2015

Od Hoshi


        Kwiaty... Dużo kwiatów... Niebo... Błękitne... Jasne... Jasne słońce... Frunę? Nie... To nie ja frunę. To motyl. Czy ja nim jestem? Próbuję się zatrzymać. Nie działa. Próbuję zawrócić, wylądować. Nie mam władzy nad tym ciałem. Nie mogę się uwolnić. Muszę się poddać, frunąć razem z nim, to jedyne wyjście...
Budzę się. Delikatnie uchylam obolałe powieki. Gwiazdy, pełno gwiazd. I księżyc. Jest noc. I to jedyne co wiem, ze strachem odkrywam, że mam pustkę w głowie. Podnoszę łeb z ziemi i rozglądam się z nadzieją, że jakikolwiek element otoczenia przypomni mi cokolwiek. Panikuję, nadal nic nie pamiętam. Dookoła ciemny las, leżę na łące, miękka trawa wydaje się być lekko niebieskawa w świetle księżyca. Skupiam się, tak bardzo jak tylko mogę... "Hoshi", ta myśl pojawiła się jakby znikąd. Hoshi, gwiazda... To moje imię, pamiętam! Wstaję i otrzepuję się, "C-co to jest?!", krzyczę w myślach uświadamiając sobie, że na moim grzbiecie usadowiło się coś bardzo lekkiego i delikatnego. 
Odwracam głowę najszybciej jak potrafię i.... Skrzydła. Skrzydła motyla. Ale... Jak? Przypomina mi się sen... Wizja? To z czego się przed chwilą wybudziłam. To ma jakiś związek? Jestem pewna, że wcześniej nie miałam żadnych skrzydeł. Jestem... Pewna? Przecież... Nie wiem nawet kim jestem... Niby skąd wiem, że wcześniej nie miałam skrzydeł? A jednak czuję tę niezrozumiałą pewność. Spuszczam głowę w dół. Nic z tego nie rozumiem.... R-robak! Robak! Lata mi tuż przed oczami! Kłapię zębami w celu złapania tej głupiej istotki. Już cię mam! Robię krok do przodu, ucieka! Biegnę za nim, ale chyba zorientował się, że bawimy się w berka bo zwiewa naprawdę szybko! Kłap! I jest. Już w moim pyszczku. Zabolało.
- Auć! - wypuszczam robaczka i krzyczę czując piekący ból na głowie. 
Głos, no tak. Potrafię mówić, zawsze potrafiłam. Ale... Skąd o tym wiem? Stworek buja się teraz tuż przed moimi oczami. Przyglądam się dokładniej... To... To nie robak. Wystaje z tego cienki patyczek przymocowany do... Macam łapą sierść między moimi uszami. Do mojej głowy! Obok jest drugi. To czułki! Ale... Jak? Co się ze mną stało? Idę do przodu, próbuję znaleźć... Coś... Cokolwiek, dzięki czemu zrozumiem co tutaj robię. Patrzę na drzewa, na gwiazdy, na krzaki. Raz po raz uświadamiam sobie co do czego służyło. Przypominam sobie całą wiedzę o tych rzeczach. Ale nie pamiętam nic o sobie. Ale... Gdzieś w mojej głowie znajduje się skarbiec. Skarbiec z tysiącem zaklęć. Magia, no tak. Znam się na niej, przecież to oczywiste! Oczywiste...? To nie ma sensu. Skupiam się i wypowiadam jedno z nich. Przede mną pojawia się mała kałuża. Po zaspokojeniu pragnienia zaczęłam myśleć dalej. Znam się na magii, teraz to pewne, i... Na czymś jeszcze. A, no tak. Gwiazdy... Patrzę w niebo i widzę konstelację pegaza, smoka i mało widoczną konstelację wagi. Skąd znam te nazwy? Kocham gwiazdy. Ale skąd tyle o nich wiem? Czy kryje się na nich moja przeszłość? Nie mam pojęcia. Wzdycham głośno, nagły podmuch wiatru owiewa mi pyszczek i uśmiecham się mimo woli, hej nie mogę tracić dobrego ducha! Próbuję zebrać fakty o mnie samej. Jestem żółto-biała... Chyba... W tym świetle nie widzę wyraźnie... Jestem wilkiem. I to kolejna informacja znikąd. Kolejna rzecz, którą wiem tak po prostu jakby była częścią mojego umysłu. Wbudowaną na zawsze, choć cała reszta zgubiła się gdzieś w ciemnej nocy, w gwiazdach. A może porwał je motyl z tego dziwnego snu? Nie mam pojęcia. W każdym razie jestem wilkiem, żółto-białym, a moje imię to Hoshi. No i mam skrzydła i czułki motyla. Tej informacji jednak mój umysł nie zarejestrował tak trwale. W każdym razie czuję się jakbym ich wcześniej nie miała. Nawet jeśli nie jestem pewna istnienia tego "wcześniej". A może dopiero się narodziłam? Nie, wiem jak rodzą się wilki i na pewno nie budzą się w wieku... W wieku... Ile ja mam właściwie lat? Półtora roku? Nie, chyba zaczęłam już dorastać. Dwa lata. Mam dwa lata. Więc wiem, że nowo narodzone wilki nie mogą mieć dwóch lat i budzić się na jakiejś łące w lesie! Same! To tak nie działa. Więc... Może się zgubiłam? Ale dlaczego nie wiem jak wygląda moja wataha? Terytorium? 
- Czemu nic nie pamiętam?! - Krzyczę zirytowana. I nagle zaświtała mi pewna myśl - Halo! Halo, pomocy! Jest tu ktoś?! - drę się jak najgłośniej potrafię, licząc na to, że usłyszy mnie ktoś, ktokolwiek. 
Że usłyszy i pomoże mi. Wyjaśni wszystko, powie kim jestem i co tutaj robię. Ale nikt nie odpowiada. Cisza. I nagle uświadamiam sobie, że jestem sama... Całkiem sama. Odkąd się obudziłam nie spotkałam tutaj ŻADNEJ żywej istoty. Nawet "robaczek" okazał się tylko delikatną "ozdobą" na mojej głowie... Gdzie ja jestem? Dotąd miałam ponure myśli, ale mimo tego cieszyłam się wiatrem, niebem, drzewami. Teraz przestaję dostrzegać pozytywy. Nie mam z kim porozmawiać. Samotność zdecydowanie nie należy do rzeczy przeze mnie choćby znośnych. Samotna robię się smutna... Ale zaraz, nie jestem całkiem sama. Z góry uśmiechają się do mnie gwiazdy. Wiem, że dodają mi otuchy. Z tą nieco weselszą myślą ruszam dalej, w poszukiwaniu siebie.

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz